W ubiegłą sobotę odbyła się pierwsza runda Grand Prix w nowozelandzkim Auckland. Nie najlepiej zmagania w cyklu rozpoczął Antonio Lindbaeck, który zgromadził na swoim koncie 6 punktów. Szwed przyznał, że przyczyną niepowodzenia było w dużej mierze niefortunne dla niego losowanie numerów startowych.

Popularny Toninho trzykrotnie startował z zewnętrznych pól, które tego dnia nie sprzyjały zawodnikom. Szwed z pól trzeciego i czwartego wywalczył tylko punkt, co nie pozwoliło mu awansować do półfinałów rundy w Nowej Zelandii. Ostatecznie został on sklasyfikowany dopiero na 13. miejscu inauguracyjnej rundy Grand Prix.

Mimo wszystko, Antonio Lindbaeck nie był zbyt długo rozczarowany po opuszczeniu stadionu Western Springs. Wierzy on bowiem, że niedługo szczęście się do niego uśmiechnie i już podczas rundy w Bydgoszczy ma zamiar powalczyć o zdecydowanie lepszy wynik.

- Na początku zawodów dość szybko wyskakiwałem spod taśmy startowej. Miałem jednak kilka problemów z ustawieniami, ale po wprowadzeniu paru zmian zaczynało wyglądać to znacznie lepiej. Na moje nieszczęście fazę zasadniczą kończyłem startami z zewnętrznego pola, które wyraźnie mi nie sprzyjało. Czasami jednak tak się zdarza, że musi się startować z gorszych pól. To trochę kwestia szczęścia podczas losowania numerów startowych i już na następne zawody los może się odwrócić. Turniej w Nowej Zelandii był dopiero pierwszym, a aż jedenaście jeszcze przed nami. Teraz czeka nas Bydgoszcz, gdzie lubię startować. Ten tor jest specyficzny, ale bardzo mi pasuje i wierzę, że tam poradzę sobie znacznie lepiej - powiedział nie załamujący się po jednym niepowodzeniu Antonio Lindbaeck.

Toninho chce odwrócić los i wrócić do gry w cyklu Grand Prix