Chris Harris z pewnością nie może zaliczyć do udanych występu w sobotnim Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. Brytyjczyk otwarcie przyznaje, że obecnie w jego teamie i silnikach panuje bałagan dlatego zdołał wywalczyć na Millenium Stadium zaledwie sześć punktów.

- Moje silniki w tym roku są beznadziejne. Muszą coś z tym zrobić. W Kopenhadze byliśmy na fali, ale motocykle zachowywały się nieprzewidywalnie. Moja ekipa i maszyneria są jednym wielkim bałaganem, który musimy posprzątać. Potrzebne nam są drastyczne zmiany. Musimy na pewno skorzystać z jakichś innych rozwiązań. Potrzebuję czasu, żeby usiąść na spokojnie i przemyśleć, co chciałbym zmienić. Na razie mam problemy ze swoją ekipą. Nie jesteśmy jakoś zgrani i nie pracujemy jak grupa. Wszyscy myślą, że należy ich słuchać i to jest chyba główna przyczyna naszych niepowodzeń.

Bomber wie, że czołówka cyklu Grand Prix coraz bardziej mu się oddala i jeśli chce powalczyć o wyższe cele w tym sezonie, musi ostro zabrać się do pracy. - Cieszę się, że mam teraz dłuższą przerwę i będę mógł trochę popracować. Popróbuję nowych silników, poszukam rozwiązań. Oby to przyniosło pozytywne rezultaty.

Harris przyznaje, że w stolicy Walii był bardzo zestresowany, gdyż jeździł przed wlasną publicznością. Chciał dobrze wypaść, ale ta sztuka okazała się zbyt trudna. Twierdzi jednak, że to żadne usprawiedliwienie jego słabego występu. - Faktycznie, byłem bardzo zestresowany. Starałem się jak najmniej myśleć o presji, jaka na mnie ciążyła. Całą sobotę robiłem wszystko, żeby się wyluzować. Piątkowe treningi także przebiegły dobrze. Niestety jednak, trening to trening, a zawody to zupełnie inna bajka.