Marek Cieślak przyjął zaproszenie najstarszego polskiego dziennika sportowego i wziął udział w debacie, która była podsumowaniem sezonu 2014 i rozmową o zmianach, które należałoby pilnie wprowadzić, żeby liga była lepsza. Przy okazji Cieślak ocenił rozgrywki w wykonaniu tarnowskiej Unii.

- Byliśmy najbardziej pechową drużyną – mówi Cieślak. – W decydującym momencie aż trzech zawodników zmagało się z kontuzjami. Zdobyliśmy brąz, który jednak też nas cieszy. To było zresztą widać podczas dekoracji. Zawodnicy czuli radość, bo los zabrał im szansę na złoto, ale dał im brąz. Taki jest jednak żużel. Stal Gorzów miała pecha w poprzednich latach, w tym roku padło na Unię Tarnów. Po wielu latach pracy w zawodzie trenera patrzę jednak na wynik nie tylko przez pryzmat tego co stało się na końcu. Patrzę jak drużyna jechała, jak pracowała dla swoich kibiców i sponsorów. Złoto jest czymś wielkim, ale my cieszymy się z tego, że stworzyliśmy świetny kolektyw, że stworzyliśmy drużynę-marzeń na torze i w parku maszyn. Nie jesteśmy przegranymi, ale wygranymi, bo sondaże dawały nam piąte, szóste miejsce, a my wskoczyliśmy na trzecie. Wynik tym bardziej cenny jeśli popatrzymy na niego przez pryzmat tego co działo się z kilkoma moimi zawodnikami w sezonie 2013. Buczkowski nie miał udanego sezonu, Hancock też nie, bo na koniec Polonia Bydgoszcz nie brała go do składu, Vaculik przechodził gehennę. Postawiliśmy ich jednak na nogi. Mecze Unii były dobrymi widowiskami. Przegraliśmy dwumecz o awans do finału, ale po walce i to też jest ważne – zakończył trener Unii Tarnów i reprezentacji Polski.