Czy trzynastka okaże się pechowa dla Sławomira Drabika i jego częstochowskiej Gali Żużla na lodzie? Wiele wskazuje na to, że tak się może stać. Jak przyznaje legenda Włókniarza - Szkoda byłoby to przerywać, ale prezesi robią zawodnikom problemy i chyba ciężko będzie ze skompletowaniem obsady.

Impreza organizowana przez Sławomira Drabika na stałe wpisała się w kalendarz sportu żużlowego w przerwie zimowej. Pierwsza edycja lodowego ścigania pod Jasną Górą odbyła się w 2001 roku. Wówczas triumfował w niej przyszły Mistrz Świata - Tomasz Gollob, przed Piotrem Protasiewiczem i "Slammerem". Co roku, nieważne od obsady, turnieje przyciągają masę spragnionych ścigania w lewo kibiców.

- Decyzja powinna zapaść za dwa-trzy tygodnie. Szkoda byłoby to przerywać, ale prezesi robią zawodnikom problemy i chyba ciężko będzie ze skompletowaniem obsady - tłumaczy pomysłodawca imprezy.

W czym tkwi problem organizatorów? - Już w ubiegłym roku mieliśmy kłopot i trzeba było dokonywać zmian na liście. Teraz nie wiadomo, czy Maks dostałby zgodę klubu na taki start (z ekstraligowego Betardu Wrocław, którego barwy ma reprezentować - przyp. red.), a robienie imprezy bez niego nie ma sensu. Wiadomo, że na lodzie różnie bywa, zdarzają się kontuzje, a prezesi nie chcą ryzykować - tłumaczy Drabik senior na łamach portalu czestochowa.sport.pl.

Najlepsza trójka z lutowej Gali Lodowej

Przypomnijmy, że dwunasta edycja Gali Żużla na lodzie w Częstochowie padła łupem Drabika - Maksyma. W pokonanym polu pozostawił on Marcina Sekulę oraz Ronny Weissa. Ponadto kibice mogli obejrzeć w akcji: Mateusza Kowalczyka, Kamila Janurę, Richarda Geyera, Stevena Mauera, Oskara Polisa, Adriana Bialka czy również Michaelę Krupickovą.