Zawodnicy Lotosu Wybrzeża Gdańsk po meczu z PSŻ-em Poznań długo rozmawiali z trenerem. Tak słabego występu na własnym obiekcie nie było już bardzo dawno. Okrojony skład wobec braku Magnusa Zetterstroema i Pawła Hliba, nie był w stanie sprostać dobrze przygotowanej załodze rywali. Dawida Stachyra w posępnym nastroju snuł się po parkingu chyba nie do końca wierząc w taki wynik swojej drużyny.

Lotos Wybrzeże Gdańsk przełknął smak goryczy po spotkaniu z PSŻ-em Poznań. Zamiast wziąć odwet za nieudany występ u gości, w niedziele ugięli się przed silnym składem trenera Zbigniewa Jądera. Niestety słaby występ zaliczyli dziś prawie wszyscy z wyjątkiem Renata Gafurova, który próbował ratować honor drużyny. Dawid Stachyra tym razem nie mógł popisać się tak umiejętną jazdą jak zwykle. - Nie spodziewałem się takiego meczu. Myślałem, że wygramy, może nie w wielkim stylu, ale jednak. Praktycznie wszyscy zawalili, no może z wyjątkiem Renata Gafurova. Przegrywaliśmy starty, było nam coraz trudniej a to na pewno zaważyło na dalszym wykorzystaniu potencjału na torze. Drużyna nam się też trochę posypała, nie było Zorra i wypadek Pawła Hliba. Rywale przyjechali też w mocnym składzie pokazali, że nie są chłopcami do bicia - mówi sympatyczny zawodnik Lotosu.

W piątek gdańszczanie gościli w Grudziądzu. Tam przegrali tylko trzema oczkami. Jedna wygrana z liderem i bardzo dobre podejście do kolejnej wygranej na wyjeździe, w zasadzie, mogła dobrze rokować na niedzielny pojedynek. Ale mecz tam był zupełnie inny. - W Grudziądzu pokazaliśmy bardzo dobra jazdę, starty wychodziły nam o wiele lepiej. Co prawda było trochę mijanek, ale jechaliśmy na równi z GTŻ-em. Było też parę decyzji na korzyść Grudziądza, z którymi się nie zgadzam, ale wyszło jak wyszło. Wtedy wynik meczu też mógł być całkiem inny. Też trzeba zacząć zdobywać punkty, by zając dobre miejsce w tabeli. Przed nami trudny mecz z Rzeszowem i Miskolcem. Tego drugiego, mimo, że jest słaby nie lekceważymy - dodaje.

Speedway Miszkolc jak na razie pokazuje wszystkim jak nie należy jeździć by pozostać w pierwszej lidze. To bardzo słaby zespół, Wybrzeże Gdańsk nie powinno się go właściwie obawiać. - Miszkolc robi z siebie pośmiewisko, to, co robią na meczach mija się z celem. Klub jeszcze nie jest na tyle zorganizowany by jeździć w pierwszej lidze. Ale mogli się spodziewać tego, co będzie i myślę, że powinni spaść do drugiej ligi, bo tam jest ich miejsce - kończy Dawid.