W sobotę na toruńskiej Motoarenie po raz trzeci w swojej karierze Indywidualnym Mistrzem Świata został Amerykanin Greg Hancock. Zawodnik przypieczętował swój tytuł juz w trzeciej serii i ostatecznie zdobył w tym sezonie 140 punktów. Po turnieju wrócił w wypowiedzi do początku cyklu.

- Wszyscy wiemy, jak ciężką pracę wykonaliśmy razem. Sezon jest długi, a ja zacząłem go w Auckland. Nigdy nie myślałem, że będę się cieszył ze zdobycia tylko sześciu punktów. Zacząłem tam od trzech zer, jednak później przyszły dwa zwycięstwa. Zimę przepracowałem bardzo ciężko. Czułem, że znaleźliśmy wszystko, co potrzeba, aby zwyciężyć. Byłem tak pewny siebie jadąc do Auckland, że to był najlepszy "policzek", jaki kiedykolwiek miałem. Wróciłem do ponownego planowania i cieszę się, że otrzymałem ten "policzek". Po Nowej Zelandii wiedziałem, że muszę udoskonalić swoją jazdę. Wiedziałem, że nie mogę być kimś, kim nie jestem. Wróciłem do podstaw i zaczęliśmy ponownie od tego punktu. W tym momencie motocykle zaczęły spisywać się lepiej. Pracowały dobrze, jednak współpraca była jeszcze lepsza na tym etapie. Motocykle były świetne, to byłem po prostu ja, facet, który był bardzo pewny siebie na torze. Musiałem się lekko cofnąć i uświadomić sobie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni wyścig - mówił Amerykanin.

Herbie wspomniał również o kontuzjach, które trapiły zawodników w tym sezonie. - Tegoroczne kontuzje były szalone. Musimy jednak patrzeć na dobre rzeczy, przez pryzmat złych. Wszyscy mieliśmy pewnego rodzaju upadki. Miejmy nadzieję, że sezon 2015 będzie całkowicie odmienny i wszyscy będziemy ścigać się tak jak potrafimy, bez tych przykrych wydarzeń - dodał trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata.