Greg Hancock bardzo długo nie miał żadnych propozycji z Enea Ekstraligi, ale teraz prezesi polskich klubów dzwonią do zawodnika i składają mu oferty. Hancock krótko po zakończeniu sezonu przeczytał w mediach, że Unia Tarnów już nie jest nim zainteresowana.

Później w środowisku zaczęły krążyć niepokojące plotki, że prezesi zmówili się i sporządzili listę żużlowców, którym nie będą składali propozycji. Mistrz świata miał być numerem 1 na czarnej liście. Dlaczego? Wielu działaczy uważa Grega za człowieka, który niezbyt poważnie traktuje polskiego pracodawcę. Mówi się, że zawodnik lubi się spóźniać bądź też wcale nie przyjeżdżać na ważne zawody.

W tym kontekście przywołują się na historię sprzed lat z Wrocławia, kiedy to Hancock nie dotarł na mecz WTS-u do Tarnowa. Jest też oczywiście świeży przykład z tego sezonu, czyli absencja Grega w spotkaniach półfinałowych. Jakby nie było wszystkie te sprawy poszły w zapomnienie, bo teraz Hancock ma już na biurku kilka ciekawych ofert. Byłoby ich pewnie jeszcze więcej, gdyby nie krążąca fama, że jest żużlowcem bardzo drogim.

Trener GKM Grudziądz mówił nawet głośno o tym, że chętnie widziałby Amerykanina w składzie, ale klubu na niego nie stać. Tyle, że beniaminek nawet nie sprawdził ile kosztuje Greg. Grudziądz wysłał Hancockowi swoją ofertę, ale nie spytał ile on chciałby zarabiać i czy jest szansa na porozumienie. Tak czy inaczej na dziś wszystko wskazuje na to, że mistrz świata spokojnie znajdzie pracę w Enea Ekstralidze. Na razie nie wiadomo tylko, gdzie będzie jeździł. Wiadomo jedynie, że nie będzie startował w Tarnowie.