To nie tak miało wyglądać. Wydawało się, że wygrana Poole Pirates z zespołem King's Lynn Stars będzie zaledwie fomalnością. Patrząc jednak na przebieg meczu, historia potoczyła się inaczej. Do dziewiątego biegu obie ekipy szły łeb w łeb, a wynik był bardzo bliski remisu. Wtedy miał nastąpić przełom Piratów. 

Dlaczego? W dniu wczorajszym na własnym obiekcie znakomicie spisywali się zarówno Darcy Ward, jak i Dawid Stachyra. Wydawało się podwójne zwycięstwo tych żużlowców w następnym wyścigu jest jak najbardziej realne. Wszystko byłoby dobrze, gdyby w motorze Australijczyka nie pęknął łańcuch. W rezultacie Darky upadł na tor, doznał urazu nadgartska i więcej już nie pojawił się na torze. Na szczęście, kontuzjowanego jeźdźca godnie zastąpił Kyle Howarth. Zawodnik ten wprawdzie w parze z Maciejem Janowskim zdołał zdobyć zaledwie 1 punkt, jednak już w kolejnej gonitwie wraz z Polakiem dowiózł do mety podwójną wygraną. Wydaje się, że to właśnie wygrana w tym biegu przesądziła o końcowym zwycięstwie Piratów.

- Przed wyścigiem 14. powiedziałem Kyleowi, że nadszedł jego bohaterski czas w naszym zespole i tak się właśnie stało. Pojechał w tym biegu wspaniale. Przez całe spotkanie towarzyszył nam ogromny pech. Najpierw z powodu urazu nadgartska straciliśmy Darcyego Warda, niezastąpionego w połowie meczu. Potem doszedł jeszcze defekt Magica na starcie. Myśleliśmmy, że już nie unikniemy porażki. Powiedziałem wtedy chłopakom, by dali z siebie wszystko i pokazali, co naprawdę potrafią. Tak też się stało. To był żużlowy thriller w najlepszym wydaniu - stwierdził Neil Middleditch, szef zespołu z Poole.