Damian Baliński zakończył sezon 2008 zwycięstwem w Złotym Kasku. Mimo tego, ten rok był w jego wykonaniu nieco słabszy niż ubiegły. Zapraszamy Państwa do przeczytania obszernej rozmowy z Damianem. Zawodnik eSpeedway Team ocenia sezon i dzieli się swoimi planami na przyszłość.

Jak możesz pokrótce podsumować sezon 2008? Jesteś z niego zadowolony?
Na pewno był to gorszy sezon niż ubiegły. Przede wszystkim chodzi mi o starty ligowe. Można powiedzieć, że początek i do środka sezonu było na prawdę nieźle. Później pojawił się taki lekki dołek i kilka bardzo słabych meczów. Końcówka znowu była trochę lepsza. Na pewno nie jestem zadowolony z tej środkowej części sezonu, która odbiła się na mojej średniej biegowej. Ogólnie mamy srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski, srebrny medal w parach, no i zwycięstwo w Złotym Kasku. Tragedii w tym sezonie nie było, ale liczyłem lepsze występy. Będę musiał lepiej pracować w zimie, żeby te zdobycze punktowe były na poziomie dobrym i przede wszystkim równym.

Srebrny medal z Unią to oczywiście duży sukces. Jak myślisz, czego zabrakło do krążka z najcenniejszego kruszcu?
Przede wszystkim myślę, że troszeczkę za dużo paniki wkradło się w pierwszym meczu finałowym, w Lesznie. Nie poszło tak jak chcieliśmy. Na pewno przy tym juniorze, jaki miał Toruń u nas zabrakło Przemka Pawlickiego, który przynajmniej w Lesznie radził sobie bardzo dobrze i jakieś cenne punkty by przywiózł. Myślę, że te dwa elementy zaważyły. Później w Toruniu ciężko było to odrobić. W Lesznie przegraliśmy i to za wysoko, żeby później myśleć o złotym medalu.

Co uznasz za największy sukces indywidualny w tym sezonie?
Na pewno Złoty Kask. Pierwszy raz udało mi się wygrać w Złotym Kasku. To kolejny sukces do mojej kolekcji. Ja uważam, że piąte miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Polski to był dobry wynik. Cały czas, do samych zawodów nie wiedziałem, że pojadę. Na dwie godziny przed zawodami okazało się, że jednak Piotr Świderski nie wystartuje, bez większego przygotowania wystartowałem i udało się zdobyć piąte miejsce. Warto zauważyć, że popełniłem sporo błędów: miałem upadek, potem z pierwszej pozycji spadłem na trzecią i te punkty gdzieś pouciekały. Uważam, że piąte miejsce to nie jest najgorszy wynik przy tak wyrównanej stawce.

Największa porażka?
Trudno powiedzieć… Jedynie ten mecz finałowy z Toruniem w Lesznie. To trzeba uznać za największą porażkę.

Gdybyś miał wybrać jeden bieg, który szczególnie utkwił Ci w pamięci… to byłoby to…
Najbardziej w tym sezonie podobały mi się moje biegi ze Złotego Kasku. Gdzieś znowu znalazłem tą świeżość i trochę zadziorności. W lidze w tym roku trochę złagodniałem (śmiech) i nie było takich sytuacji do zapamiętania.

Jak ocenisz atmosferę, jaka panowała w drużynie?
Nie było najgorzej. W tym roku na pewno, to trzeba powiedzieć otwarcie było w zespole parę sytuacji, że się nie rozumieliśmy na torze i występowały pretensje między zawodnikami. Nigdy nie będzie idealnie. Trzeba powiedzieć, że jeżeli wychodzi się na 5:1 wszystko jest dobrze i wszyscy są zadowoleni, a gdy przychodzi porażka to przychodzą emocje. Uważam, że skoro wszyscy zawodnicy chcą jeździć dalej w Unii to oznacza, że nie jest źle. W każdym klubie zdarzają się takie sytuacje. Gdybym miał to oceniać, to oceniłbym to na ocenę dobrą.

Czy istniał słynny w prasie konflikt z Krzysztofem Kasprzakiem?
Nie. Na pewno w tym roku nie byliśmy, powiedzmy sobie tak dobrze punktującą parą jak to miało miejsce w zeszłym sezonie. Na to wpływ miało wiele czynników. Poziom poszedł do przodu, my zostaliśmy z czymś w tyle. Jak wychodzimy na 5:1 to wszystko pięknie się układa – rozumiemy się. Natomiast jak się przegra, to każdy chce walczyć i sobie przeszkadzamy. Konfliktu nie ma. Ludzie lubią szukać sensacji. Mam nadzieje, że w przyszłym roku będzie tak samo, a może nawet nieco lepiej.

Masz jakiś specjalny sposób na wyciszenie się przed zawodami?
Myślę, że to doświadczenie, które już mam i tyle przejeżdżonych lat pomaga. Staram się już tak nie myśleć przed zawodami. Kiedyś, pamiętam już tak dzień przed zawodami pojawiały się nerwy. Człowiek myślał o meczu i to przeszkadzało. Teraz staram się podchodzić zupełnie na luzie.

Właśnie, zaobserwowałem u Ciebie pewną odmianę. W 2007 roku przed zawodami sprawiałeś wrażenie niezwykle skoncentrowanego, widziałem jak „na sucho” symulujesz moment startowy, byłeś odizolowany od wszystkiego. Natomiast w sezonie 2008 przed każdymi zawodami był dobry humor, uśmiech i żarty. Zmieniłeś nastawienie psychiczne do zawodów? Na czym to polega?
Być może to taki mój błąd. Ta koncentracja na pewno musi być. Często tak na pewno się nie zdarzało. Gdy spotykamy się grupą w parkingu, gdzieś są tam żarty i humor. Jednak do końca tak to nie wygląda jak myślisz. Przed każdymi zawodami staram się być maksymalnie skoncentrowany. Chyba, że mecz idzie zupełnie łatwo to można sobie pozwolić na troszeczkę luzu.

W tym roku zainicjowano powstanie stowarzyszenia zawodników. Co myślisz o tym pomyśle?
Ja już jako zawodnik do tego się dołączyłem. To stowarzyszenie ma przede wszystkim na celu bronić praw zawodnika. Zawodnicy muszą mieć jakieś zdanie w tym wszystkim mieć. Tu nie chodzi o to, żeby wykłócać się z władzami czy prezesami tylko o to, żeby wspólnie dojść do jakiegoś porozumienia. Czasami zawodnicy też mogą podpowiedzieć coś odnośnie regulaminu, dorzucić jakąś myśl. Tu nie chodzi o to, żeby wykłócać się o pieniądze. Zawodnik powinien mieć też swoje zdanie i być zauważany przez władze polskiego żużla.

Do eSpeedway TEAM, zawodników których patronem medialnym jest eSpeedway.pl dołączył w tym roku robiący furorę wśród kibiców Przemek Pawlicki. Co możesz powiedzieć na temat tego utalentowanego żużlowca?
Przemek bardzo dobrze rozpoczął swoją karierę. Ja bardzo mu życzę, żeby odnosił jak najwięcej sukcesów i żeby przy tym wszystkim omijamy go kontuzje. Także, życzę mu jak najwięcej sukcesów i jak najmniej kolizji.

Nie udało Ci się wystartować w GP Europy. Dziką kartę otrzymał Jarosław Hampel. Jak ocenisz swoją szanse w tej kwestii na przyszły rok?
Tak jak mówiłem w zeszłym sezonie. Wszystko zależeć będzie ode mnie. Jeżeli moja forma będzie na tyle dobra, żeby wystartować to sam chętnie się na to zgodzę. Trzeba przyznać, że w tym sezonie do momentu Grand Prix Europy moja dyspozycja nie była za ciekawa. Nie jest frajdą wyjechać w zawodach i jeździć na końcu stawki. Jeżeli miałbym wystartować, to muszę być w gazie i cieszyć kibiców swoją jazdą. Będę starał się, aby moja forma była wysoka i być może wtedy uda się wystartować jako pełnoprawny uczestnik GP w Lesznie.

Nie znalazłeś też miejsca w kadrze Marka Cieślaka. Był to dla Ciebie duży zawód?
Nie, dlatego że to są zawody o Mistrzostwo Świata i musi jechać piątka zawodników z najlepszą formą. Marek odpowiadał za wynik i wziął to na swoje barki. Ja to rozumiem i nie mam najmniejszych pretensji. Cieszę się, że realnie podszedł do sprawy i wiedział jak to zrobić żeby było dobrze. Wynik był całkiem niezły.

Dzięki zwycięstwu w Złotym Kasku ominą Cię eliminacje krajowe do GP 2010. Zamierzasz w przyszłym sezonie walczyć o Grand Prix?
To pytanie na później, na zimę. Muszę się zastanowić…

W Szwecji z Piraterną Motala doszliście do półfinału. Odpadliście z rewelacją rozgrywek – Lejonen. Jak ocenisz ten rezultat?
Ogólnie naprawdę szło wszystko dobrze, ale trafiliśmy na kapitalny zespół, który wywalczył Mistrzostwo Szwecji. Dziwna sytuacja, bo w Polsce dalej walczy się o medal brązowy, a w Szwecji tego nie ma. Po odpadnięciu w półfinale nie było szansy powalczyć o brąz, bo sklasyfikowano to, tak jak po rundzie zasadniczej. Niestety przypadło nam czwarte miejsce. Tak czy inaczej, ja uważam, że wynik był dobry.

Zespół wzmocnią Antonio Lindback i Emil Sajfutdinov. Czujesz się zagrożony?
Nie, bo odszedł Grzegorz Walasek. Prawdopodobnie nie będzie też jeździł Mikael Max, czyli to są wypełnione miejsca tych dwóch zawodników. Nie wiadomo jeszcze, co będzie z Ryanem Sullivanem, który jeśli zdecyduje, że nie przedłuży kontraktu to będzie trzeba będzie szukać jeszcze jednego zawodnika. Także zagrożony się nie czuje. Ja myślę, że swoją pozycję w tym zespole mam wyrobioną. Mimo, że wyniki nie są super, to zawsze daje z siebie wszystko i działacze o tym wiedzą.

W tym roku jeździłeś również w Danii. Holsted zajęło trzecie miejsce. Śledząc te rezultaty widziałem same dwucyfrowe wyniki. Zamierzasz startować w Danii w przyszłym roku?
Tak, podpisałem kontrakt z Holsted. W Danii jednak jest trochę problemów, bo tam jest tzw. zawodnik A, który ma wysoką średnią. Są to: Nicki Pedersen, Nils Iversen, ja i teraz doszedł Martin Vaculik. Taki zawodnik może być jeden w składzie, więc praktycznie każdy może mieć przypuszczam około 3 meczów. Jeżeli będzie potrzeba, żebym wystąpił i dostane zaproszenie to na pewno pojadę.

Sprawa Anglii nadal pozostaje zamknięta?
Tak - nic się w tej sprawie nie zmieni.

Jacy sponsorzy wspierali Cię w tym sezonie?
Bardzo gorąco chciałbym za pośrednictwem strony podziękować moim sponsorom. Są to firmy: Almark, Efekt Group – Rafał Malepszy, Skup Żywca – Sławomir Szpruta, Agromix, Inter Cars Leszno oraz Roboty Ziemne – Jacek Malepszy. Na pewno wielkie podziękowania do leszczyńskich kibiców. Ja już powtarzałem nie raz – takich kibiców nie ma nigdzie w Polsce. Inne miasta zazdroszczą nam takich opraw. Dziękuje kibicom za to, że nas wspierają. Chce podziękować również zarządowi klubu. Sytuacja, w jakiej się znajdujemy jest bardzo komfortowa. Dziękuje im za to, co zrobili dla tego klubu i kibiców. Prezes Dworakowski i jego ludzie zrobili wielką pracę.

Jak spędzi zimę Damian Baliński? Będą jakieś wakacje?
Zaraz listopad będzie za nami. Od grudnia zaczynamy zajęcia na sali. Nigdzie się nie wybieram na wczasy. Żona jest w zaawansowanej ciąży i musimy być cały czas na miejscu. W grudniu wyjeżdżamy do Kołobrzegu, wracamy przed świętami. Potem wracamy na salę. W lutym kolejny obóz w Swieradowie, wracamy i będziemy jeździć na crossie. Zima jak co roku… To sprawdzony cykl.

Kto będzie przygotowywał Ci sprzęt?
Na pewno będę robił silniki u Kargera. Z Zenkiem Kasprzakiem będę dopiero rozmawiał. Na pewno chciałbym się skupić na czterech silnikach. W tym roku miałem osiem silników i tak naprawdę nie wiedziałem, na czym jechać.

Z jakimi nadziejami przystąpisz do kolejnego sezonu?
Po Złotym Kasku znowu uwierzyłem, że nie zawsze musi być nie tak jakby się chciało. Mocny optymizm wszedł we mnie i zrobię wszystko, żeby przyszły sezon był dla mnie lepszy. Chce zrobić kolejny krok do przodu. Wiadomo – to są życzenia wszystkich zawodników.

Czego mogę Ci życzyć na nadchodzący sezon?
Przede wszystkim bezkolizyjnej jazdy. To jest najważniejsze. Jak już to będzie, to o wynik nie trzeba się chyba martwić. No i żeby nie nadużywać alkoholu przede wszystkim (śmiech).

Dzięki za rozmowę.
Dziękuje i pozdrawiam kibiców.


Rozmowę przeprowadził: Daniel Nowak

Jaki dla Damiana Balińskiego będzie sezon 2009?