22 kwietnia w Rzeszowie reprezentacja Polski w swoim pierwszym międzynarodowym meczu towarzyskim pokonała ekipę Reszty Świata 51:38. Sporą cegiełkę do zwycięstwa „biało-czerwonych” dorzucił Janusz Kołodziej. Popularny „Koldi” uzbierał 9 punktów i 4 bonusy.

34-latek był niewątpliwie najlepszym zawodnikiem wśród podopiecznych Marka Cieślaka. W zdobywaniu sporej ilości „oczek” nie przeszkodziły mu nawet drobne problemy i zmieniające się warunki. - Jak zaczęliśmy zawody, to ten tor zupełnie inaczej wyglądał. W pierwszym biegu mogłem swobodnie jechać. Natomiast później z każdym wyścigiem było coraz trudniej. Miałem jeszcze dodatkowy problem, moja osłonka sprzęgła była za nisko i w drugi łuk często nie mogłem się złożyć. Na ostatnią gonitwę założyliśmy już z kolei dobrą osłonkę, która pasowała i mogłem śmielej pokonywać ten łuk. Taka była moja lekcja na ten dzień. Były to fajne zawody.

Poniedziałkowa rywalizacja przebiegała bezproblemowo do wyścigu dziesiątego, kiedy to awarii uległa maszyna startowa. Od tego momentu żużlowcy startowali na zielone światło. Na szczęście była to jedyna wpadka organizatorów, ponieważ całe zawody przebiegły bezpiecznie i wszyscy uczestnicy ukończyli je cało i zdrowo. -  Upadek zanotował tylko Gleb Czugunow i liczę na to, że wszystko z nim w porządku. Najważniejsze jest to, żeby w tym wszystkim nie załapać niepotrzebnej kontuzji i normalnie kontynuować ten sezon, bo inaczej może zrobić się problem. W tym momencie jest wszystko naprawdę fajnie. Tak czy siak pracujemy, bo mam jeszcze wiele zastrzeżeń i lekcji do odrobienia, nawet sam ze sobą, żeby speedway w moim wykonaniu wyglądał trochę lepiej. Wszystko przed nami – zakończył.