W budżecie Unii Tarnów na sezon 2016 nie będzie kasy na dwóch liderów, bo z przyszłorocznej transzy Grupy Azoty, klub chce spłacić tegoroczne długi. Prezes Unii Łukasz Sady najpierw powiedział, że jego liderzy: Janusz Kołodziej i Martin Vaculik żyją w finansowym matrixie, a później poinformował Słowaka, że w przyszłorocznym budżecie nie będzie na niego kasy.

A dlaczego jej nie będzie? Ano, dlatego że tarnowski klub zakończył ten sezon z długiem. Chodzi o nieco ponad milion złotych. Pomysł na spłatę jest taki, że Grupa Azoty wypłaci potrzebną kwotę i odejmie ją od sumy przyszłorocznego wsparcia. To oznacza, że w sezonie 2016 Unia dostanie od spółki nie 3,5, ale tylko nieco ponad 2 miliony złotych.

W tym roku Grupa Azoty przelała już na klubowe konto 3,5 mln zł. W tej kwocie był bonus za awans do play-off. Tak czy inaczej prezes Sady konstruując budżet mocno się pomylił i efekt jest taki, że za rok Unia będzie dużo słabszym zespołem. O medalu już może zapomnieć, bo przecież dziury po Vaculiku nie będzie można zapełnić klasowym zawodnikiem. Dojdzie ktoś tani, czyli przeciętny, a to oznacza pikowanie w dół. Załatwienie juniora Krystiana Rempały w żaden sposób nie zrekompensuje straty lidera takiego jak Martin.

Grupa Azoty nie komentuje tego co dzieje się w utrzymywanym przez nią klubie. - Mamy zamiar kontynuować współpracę z Unią w sezonie 2016 ze wsparciem przynajmniej na poziomie mijającego roku. Ostateczne decyzje korporacyjne jeszcze jednak nie zapadły – odpowiada lakonicznie Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupa Azoty.