Leon Madsen krótko po piątkowym pojedynku z Fogo Unią Leszno musiał udać się w długą podróż do stolicy Łotwy, gdzie wieczorem odbędą się kwalifikacje do przyszłorocznego cyklu Speedway Grand Prix. Na torze w Rydze Duńczyk wystartuje bezpośrednio w turnieju, bez możliwości wcześniejszego treningu.

Na stadionie Bikernieku rozegrane zostaną pierwsze zawody w historii. Rok temu bowiem próbowano zorganizować tam zawody Speedway Grand Prix, jednak z powodu złych warunków atmosferycznych, ostatecznie się to nie powiodło. Nikt nie zna zatem owalu na tym obiekcie, dlatego możliwość treningu może okazać się kluczowa w walce o awans. Tej sposobności pozbawiony został właśnie Madsen. - Nie mam zielonego pojęcia na temat toru w Rydze. Sądzę, że to szalone. Po zakończonym meczu w Tarnowie była godzina 22, a dzień później są kwalifikacje do Grand Prix w Rydze. Nie wiem, czyja to jest wina. Trening jest bodajże o 12 w południe. Opuszczę zatem te próbne jazdy, nie będzie mnie na treningu - mówił zniesmaczony całą sytuacją po piątkowym meczu.

Duńczyk do turnieju kwalifikacyjnego w Rydze podejdzie zatem z marszu. Ma on nadzieję, że pomimo braku możliwości wykonania kilku próbnych kółek, będzie on w stanie skutecznie rywalizować o miejsce w czołowej siódemce. Tylu bowiem zawodników uzyska pewny awans do wrześniowego SGP Challenge w Rybniku. - Ktoś ułożył w kalendarzu dwie imprezy po sobie, w tak krótkim odstępie czasu. Nie mam żadnych szans uczestniczyć w sobotnim treningu. Pojadę zatem w tych zawodach kompletnie w ciemno, nie znając toru. Być może będzie to lepsze. Mogę po prostu pojechać, zrobić wszystko, co w mojej mocy. Zobaczymy, dokąd mnie to zaprowadzi - stwierdził Leon Madsen.