- Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Nie potrafię wyrazić tego słowami. Nadszedł odpowiedni moment i bum! Wygrałem - mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Martin Smolinski, sensacyjny zwycięzca rundy Grand Prix w Nowej Zelandii.

- Dlaczego wygrałem? Z powodu ciężkiej pracy jaką wykonałem ja i mój team w trakcie zimowej przerwy - wyjaśnia zawodnik, którego inni uczestnicy cyklu Grand Prix nazywają skarżypytą. Wszystko, dlatego że towarzyszący Smolinskiemu żurnalista opisał pijacką balangę mechaników innego uczestnika GP. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o ludzi z ekipy Chrisa Holdera. Po wygranej Martin wspominał o kłopotach w prasie, ale co innego miał na myśli. - Miałem problemy w prasie, bo nikt we mnie nie wierzył. Nie jeżdżę w Polsce, Szwecji i Wielkiej Brytanii i dlatego tak nisko mnie ceniono. A teraz nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Moi fani w domu w Olching wstali o szóstej nad ranem, żeby oglądać zawody. Dzięki mojej wygranej zrobiliśmy duży krok do przodu. Jest szansa, że sport żużlowy w Niemczech stanie się wkrótce tak popularny jak w latach 70-tych i 80-tych, kiedy mieliśmy Egona Mullera - stwierdził żużlowiec.
 
Finałowy bieg Smolinski porównuje do czytania książki. - Pedersen, Kasprzak i Lindgren walczyli ze sobą z przodu, a ja czekałem. Jedno, drugie, trzecie okrążenie jechałem i czytałem ich zachowanie i sposób jazdy. Każde okrążenie jest inne, tak jak każda strona w książce jest inna. Nadszedł odpowiedni moment i bum! Już mnie nie było. Prowadziłem - mówi i dodaje, że jego cele na ten rok się nie zmieniły.

- Nie zamierzam powiedzieć, że od razu będę mistrzem świata. Ale chcę jeździć stabilnie, na dobrym poziomie. Moim celem jest pierwsza dziesiątka. Po rundzie w Auckland na pewno zrobiłem krok do przodu. To jest właściwe, bo nikt nie może zrobić pięciu kroków za jednym razem. Do przodu trzeba iść krok po kroku i nad tym pracujemy. Wierzę w siebie i swój team. Mogę zdradzić, że zimą pracowałem nad przygotowaniem mentalnym i fizycznym. Dużo boksowałem, bo to co się dzieje na torze, to także jest walka. Poza tym trzeba mieć czysty umysł w ekstremalnych sytuacjach - zakończył Smolinski.

Martin Smolinski największą niespodzianką w historii cyklu Grand Prix