Najlepszym polskim juniorem podczas I finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów okazał się Maciej Janowski, który wywalczył czternaście punktów. Mimo bardzo udanego występu w Poole „Magic” zachowuje spokój i koncentruje się na kolejnych zawodach.

Pierwszy finał IMŚJ okazał się bardzo wyrównany. O zwycięstwie musiał zadecydować bieg dodatkowy, który wygrał Darcy Ward przed Maciejem Janowskim. Trzeci był Dennis Andersson, któremu zdefektował motocykl. - Darcy z całą pewnością był do pokonania. Nawet raz byłem przed nim, ale bieg został powtórzony i niestety później był już ode mnie szybszy. Oczywiście miał doskonale spasowany sprzęt, ale wiadomo, że tor w Poole zna perfekcyjnie. Wielokrotnie się razem ścigaliśmy. Raz on jest, lepszy raz ja. Taki jest sport. Zobaczymy co pokażą kolejne turnieje - powiedział „Magic”.

Zawodnik Betardu Sparty Wrocław zdaje sobie sprawę, że przed nim jeszcze długa droga do mistrzostwa. - Cieszę się z mojego wyniku, ale na razie nie ma czym się podniecać. Ważne są małe punkty. To one mogą zdecydować o mistrzostwie. Mam ich teraz dość sporo, więc jestem zadowolony. To dopiero początek rywalizacji i wszystko jeszcze może się zdarzyć. Zdaję sobie sprawę, że tytuł wywalczy ten, który będzie jeździć najrówniej we wszystkich turniejach, dlatego nie ma mowy o odpuszczaniu chociażby jednego wyścigu - zapewnił.

Dziewięć punktów w brytyjskim Poole wywalczył jeden z głównych kandydatów do tytułu - Przemysław Pawlicki. Zdaniem Macieja Janowskiego jego szanse na medal nadal są wysokie. - Faktycznie Przemek trochę stracił punktów głównie przez upadek w drugim biegu. Gdyby nie ten błąd, to z pewnością byłby wyżej w klasyfikacji. Nadal jest groźnym rywalem i jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa czy medalu. Będzie na pewno liczyć się w kolejnych turniejach - zakończył.