Reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce w Drużynowym Pucharze Świata. Broniący tytułu biało-czerwoni przegrali o jeden punkt z Duńczykami. Marek Cieślak po finale DPŚ w Bydgoszczy zapowiedział, że jego przygoda z kadrą dobiegła końca.

Przed finałem mówiło się, że nowy kontrakt dla pana będzie tylko wówczas, jeśli zdobędziemy złoto. Mamy srebro. Co to oznacza?
- Niech biorą to młodsi. Mój kontrakt wygasa w październiku i już nie będę rozmawiał o nowej umowie. To wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia.

A srebro to sukces, czy porażka?
- Niech każdy ocenia to jak chce. Ja podziękowałem zawodnikom za zaangażowanie, bo ambitnie walczyli do końca o dobry wynik.

Jarek Hampel przyznał, że każdy z zawodników zawalił po jednym biegu.
- Niektórzy nawet po dwa.

Co się stało z zespołem w drugiej serii. Nagła zapaść po czterech wygranych biegach miała związek ze słabymi polami startowymi, czy korektami w motocyklach?
- Jedno i drugie. Mówiłem zawodnikom, żeby niczego nie ruszali, ale oni dokonali korekt i to była zmiana na gorsze. Chcieli poprawić, ale popsuli. A pola też zrobiły swoje.

Jednak do końca mieliśmy szanse na złoto. Złoto przegrał nam Kołodziej, który dał się oszukać Iversenowi na ostatnim łuku, czy Protasiewicz, który próbował pojechać jak Gollob?
- Jeśli chodzi o Protasiewicza, to zaryzykował, ale i też sędzia popełnił błąd. Doyle wypchnął Piotra i zmienił delikatnie trajektorię jego jazdy. Myślę, że arbiter powinien zarządzić powtórkę w czterech. A co do Janusza, to faktycznie dał się Iversenowi zabrać, ale przecież nie można go teraz maltretować. Kiedy Kołodziej przyjechał do parku maszyn, to ja go ucałowałem.