Po zwycięstwie w czwartkowym barażu DPŚ, piątek był dla reprezentacji nieco luźniejszym dniem. W treningu wzięli udział jedynie Przemysław Pawlicki i Bartosz Zmarzlik, pozostali zawodnicy odpoczywali. - Bartek i Przemek zdecydowali się wyjechać na tor, bo jeszcze mają trochę sprzętu do przetestowania – wyjaśnia Marek Cieślak.

- Zresztą Zmarzlik w barażu miał początkowo trochę kłopotów z dopasowaniem silników. Uciekał mu moment startowy. Na szczęście w końcówce załapał o co chodzi – stwierdza trener.

Jeśli chodzi o finał to szkoleniowiec naszej reprezentacji liczy po prostu na dobrą jazdę. - Chcemy dobrze wypaść. Medal? Każde miejsce na pudle będę traktował jako sukces. Póki co jest bardzo dobrze. Sędziowie trochę robią nam pod górkę, straciliśmy kapitana, ale jesteśmy w czwórce najlepszych drużyn świata. A propos wykluczenia Pawlickiego to rozmawiałem z arbitrem i on tłumaczył mi, że Przemek stworzył niebezpieczną sytuację na torze. Powiedziałem mu, że żużel generalnie jest niebezpieczny, a przecież można było dać upomnienie. Nie mamy więc lekko, ale nie ma co dyskutować. Wypada się cieszyć, bo nasza młoda drużyna pokazała się z dobrej strony. Trochę nas Anglicy postraszyli Woffindenem, zaskoczył im dżoker, ale ogólnie wielkiego kłopotu nie było. W kluczowym momencie zespół się nie załamał – komentuje Cieślak.

Trener przekazał nam również, że sobotni finał Drużynowego Pucharu Świata może zostać przeniesiony na niedzielę. - Prognozy są kiepskie. Duńczycy mają zakrywać tor, ale nie wiadomo czy to coś da. Gospodarze są przygotowani na to, że zawody mogą się odbyć dopiero w niedzielę – kończy trener kadry.