Prezesi klubów Nice Polskiej Ligi Żużlowej oskarżają Włókniarz Częstochowa, że psuje rynek, bo podpisał lukratywne kontrakty z Jeleniewskim i Jonassonem. Daniel Jeleniewski miał dostać 75 tysięcy złotych za podpis i 1700 za punkt, natomiast Tomas H. Jonasson 120 tysięcy zł za podpis i 2300 za punkt.

- Wygląda na to, że inni zazdroszczą nam tego, że udało nam się pozyskać tak dobrych zawodników – mówi nam prezes Włókniarza Michał Świącik. - Takich pieniędzy nie wolno płacić zgodnie z regulaminem (ten pozwala zapłacić maksymalnie 100 tys. zł za podpis i 1300 za punkt). Zresztą całkowity budżet wynosi dwa miliony złotych i zapewniam, że podpisaliśmy takie kontrakty, na jakie nas stać. Jestem w żużlu od ponad dwudziestu lat, wiele widziałem i na pewno nie powieliłbym błędów, które popełnili inni prezesi. Nie jest też tak, że uległem presji kibiców, którzy chcieliby mieć dobry skład na awans.

Prezes Włókniarza podkreśla, że w meczowym składzie będzie sześciu Polaków. - My nie wywieramy na siebie żadnej presji. Pięć pierwszych kolejek traktujemy na kompletnym luzie. Trojanowski i Borowicz są po kontuzjach, oni muszą mieć czas, żeby dojść do siebie. Wolałbym też, żeby zamiast mówienia o wydumanych kontraktach Włókniarza mówiono, że będziemy mieli w składzie czterech wychowanków, że w meczowym składzie będzie sześciu Polaków. My naprawdę nie przesadzamy. Swoją drogą to wcale nie byliśmy skazani na Jeleniewskiego i Jonassona. Wielu dobrych zawodników, takich ekstraligowych, się do nas zgłaszało i było gotowych jechać za sto tysięcy za podpis – komentuje Świącik.