Po raz drugi w tym sezonie na najwyższym stopniu podium Grand Prix zameldował się Niels-Kristian Iversen. "PUK" w pierwszym starcie został wykluczony za dotknięcie taśmy. W kolejnych startach był już nie do pokonania. Dzięki znakomitemu występowi awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej i jest bliski zdobycia pierwszego w karierze medalu IMŚ.

- Dziś było idealnie. Pozostała jeszcze jedna runda, w Toruniu. Jest ona dla mnie ważna. Aktualnie zajmuję trzecie miejsce w klasyfikacji. Jeśli zdobędę medal moje marzenie się spełni - powiedział podczas konferencji prasowej.

Duńczyk miał fatalny początek. Dotykając taśmy stracił nie tylko punkty, ale i możliwość zapoznania się z torem. Okazało się, że nie miało to większego wpływu na dyspozycję w kolejnych biegach. - Byłem trochę wściekły, gdy dotknąłem taśmy w pierwszym starcie. Taka przygoda na początek zawodów to nie jest najlepsza sprawa. Żal jest tracić pierwszy wyścig, w którym można poznać warunki torowe. Trzeba było strzelać dobierając ustawienia i się udało. Nie mogłem być szczęśliwszy - wyznał.

Trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej przed ostatnią rundą i świetna forma sprawia, że Niels musi czuć się komfortowo. - Zgadza się. Na koniec lata zdecydowałem, że to będzie mój cel. Początek sezonu miałem dobry. Stała forma to było coś, czego mi brakowało. Kiedy dostajesz się do półfinałów i finału, znaczy że wszystko idzie w jeszcze lepszym kierunku. Złapałem trochę świeżej krwi - zdradził.

Duńczyk także pochwalił debiutującą Friends Arenę. - Tak, to wspaniałe miejsce. Świetna atmosfera na stadionie, tak samo jak w Cardiff i Parken. Tor jest dość mały i było na nim kilka świetnych wyścigów. Myślę, że to jest to, co wszyscy chcielibyśmy oglądać - zauważył.

Iversen wyprzedził w wyścigu finałowym Mateja Žagara

Wypowiedź zebrał Stanisław Wrona.