Chris Harris po rocznej przerwie w nadchodzącym sezonie ponownie będzie pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Brytyjczyk skazywany jest raczej na rolę statysty w elitarnym gronie, ale jego menadżer - Phil Morris - uważa, iż popularnego "Bombera" stać na wywalczenie miejsce w czołowej ósemce.

Harris w cyklu Grand Prix zadebiutował w 2003 roku, kiedy to wystartował z "dziką kartą" w zawodach na Millennium Stadium w Cardiff. Jako pełnoprawny uczestnik cyklu startował w latach 2007-2012, a jego największym sukcesem bez wątpienia jest zwycięstwo w stolicy Walii w czerwcu 2007 roku. W sezonie 2014 niespełna 32-letni zawodnik powinien być pierwszym rezerwowym cyklu, jednak ostatecznie zajął miejsce Tomasza Golloba. - Ludzie oczekują, że będzie to zawodnik z dołu klasyfikacji. To może działać na jego korzyść, bo nie będzie na nim dużej presji. Chris nie ma nic do stracenia, a wiele do zyskania - mówi Phil Morris na łamach portalu speedwaygp.com.

Zdaniem menadżera brytyjskiego żużlowca, "Bombera" stać jednak na walkę o miejsce w czołowej ósemce, co dałoby prawo jazdy w Grand Prix także i w 2015 roku. - Tak naprawdę nie rozmawialiśmy jeszcze o celach, ale dla mnie sukcesem byłoby miejsce w czołowej ósemce. To byłby rozsądny, realistyczny cel - twierdzi.

Morris porównuje sytuację w jakiej znajduje się obecnie Harris do tej, w jakiej znajdował się triumfator ubiegłorocznego cyklu przed jego rozpoczęciem. - To jest bardzo podobna sytuacja do tej, w jakiej był Tai Woffinden przed rokiem. Obrał system myślenia, że wejście do pierwszej ósemki będzie dla niego sukcesem. Potem wszystko potoczyło się tak, że został mistrzem świata - wyjaśnia.