W pierwszym meczu finałowym pomiędzy Polonią Piła, a drużyną Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk lepsi okazali się gospodarze wygrywają w stosunku 49:41. Oto co do powiedzenia bezpośrednio po spotkaniu mieli Janusz Michaelis, Arkadiusz Pawlak oraz Grzegorz Dzikowski.

Janusz Michaelis (trener Polonii Piła): - W finale każda drużyna jedzie o wszystko. My też do Gdańska pojedziemy o wszystko i to nie będzie mecz do jednej bramki, jak to było w rundzie zasadniczej. Pojedziemy tak, by tanio skóry nie sprzedać. Gdy spadł deszcz, to zmienił się tor i zmieniła się też dyspozycja zawodników. Monberg po wygranym biegu przyjeżdżał ostatni, a w żużlu takie wahanie formy w jednym meczu jest nienormalne. To warunki atmosferyczne były reżyserem. Szkoda także tych taśm. Przed rewanżem na pewno dokonamy zmian. Planujemy także trening w Ostrowie. 

Arkadiusz Pawlak (Polonia Piła): - W moim pierwszym biegu zadziałała presja, nie wytrzymałem i dotknąłem taśmy, szkoda. Chcę oddać silniki do przeglądu by przed rewanżem wszystko posprawdzać. Lubię przyczepne tory i podejrzewam, że gdyby nie deszcz, to byłoby lepiej. W czerwcu w Gdańsku nie pojechałem najlepiej, teraz myślę, że będzie lepiej. 

Grzegorz Dzikowski (trener Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk): - Wynik jest otwarty, pokazuje to chociażby dwumecz z rundy zasadniczej. Osiem punktów jest przewagą, ale myślę, że dla nas jest to wynik do odrobienia. Deszcz wybił nas w pewnym momencie z rytmu, ale przykładowo Dominik Kossakowski bardzo dobrze się spasował z taką mokrą nawierzchnią. W tym roku poczynił duży krok do przodu. Więcej spodziewałem się po Kamilu Brzozowskim, bo pięć punktów to trochę mało, ale w zawodach jedzie cała drużyna. Jeszcze myślimy nad składem na rewanż.