Od przyszłego sezonu Robert Kościecha będzie trenerem młodzieży KS GetWell Toruń. Wbrew pojawiającym się w lokalnych mediach pogłoskom nie będzie łączył tej funkcji z rolą zawodnika rezerwowego. - Bycie jeżdżącym trenerem nie miałoby sensu - mówi Kościecha.

- Pozostali zawodnicy po dwóch miesiącach startów nie daliby mi żadnych szans. Ewentualny występ skończyłby się tym, że zostałbym wygwizdany. Aby uniknąć kompromitacji musiałbym ostro trenować, a to bardzo trudno byłoby pogodzić z równoczesnym trenowaniem juniorów – ocenia Kościecha.

Decyzja o zakończeniu kariery przez Roberta Kościechę była dla niektórych sporym zaskoczeniem. Sam zainteresowany przyznaje jednak, że nie została ona podjęta nagle. - Trzy lata temu złamałem udo i od tego momentu zacząłem myśleć o zakończeniu kariery. Mój przyjaciel namówił mnie jeszcze wówczas, aby jeździć dalej. Kolejne lata były coraz trudniejsze i teraz już definitywnie kończę.  O kolejne sukcesy byłoby bardzo ciężko, więc nie ma sensu ryzykować. Przez te dwadzieścia lat przytrafiło mi się sporo kontuzji. Mam rodzinę i muszę szanować swoje zdrowie. Przede mną nowy rozdział. Jestem bardzo szczęśliwy, że dostałem tak dobrą propozycję, aby trenować toruńską młodzież i mogę pozostać przy żużlu w nieco innej roli. Chciałbym, aby nasza współpraca potrwała dłużej niż rok.

W nowego szkoleniowca toruńskich juniorów wierzy legenda klubu z Torunia Wojciech Żabiałowicz. W rozmowie z Przeglądem Sportowym stwierdził, że widzi u Kościechy „błysk w oku”. - Takie słowa z ust ikony toruńskiego żużla dodają mi otuchy. Będę pracował z jeszcze większym zapałem – przyznaje z uśmiechem Robert Kościecha.