Betard Sparta Wrocław nie doczekała się na Piotra Pawlickiego, ale i tak zbudowała ciekawy i perspektywiczny zespół. Drużyna Sparty na sezon 2016 kosztuje niecałe 5 milionów złotych. Mało, bo duet Krystyna Kloc – Andrzej Rusko prowadzi klub w sposób biznesowy i nie wydaje pieniędzy, których nie ma.

Jest to co gwarantuje regulamin plus to co ewentualnie dorzuci Betard. Nawet lider zespołu Tai Woffinden musi się mocno nagimnastykować, żeby zarobić wielkie pieniądze (z naszych informacji wynika, że przy 200 punktach ma szansę na 1,5 mln zł). Mistrz świata ma kontrakt motywujący, gdzie wypłata jest uzależniona od rezultatu. Dużą kasę Tai zgarnia tylko przy dwucyfrowym wyniku. Identyczne zasady obowiązują krajowego lidera Macieja Janowskiego. W przypadku pozostałych żużlowców nawet nie ma co mówić o szczegółowych zapisach, bo ich gaże absolutnie nie szokują.

Mimo niewielkiego nakładu środków Sparta drugi rok z rzędu robi ciekawe zakupy. Hitem poprzedniego okienka było ściągnięcie: Michaela Jepsena Jensena (za mniej niż milion złotych), Vaclava Milika (Czech był tani, a swoje na torze we Wrocławiu zrobił) oraz trójki młodzieżowców z rewelacyjnym Maksymem Drabikiem na czele.

W trwającym właśnie okienku Sparta wzięła ostry kurs na młodzież. Szymon Woźniak i Nick Morris to melodia przyszłości, ale przecież działacze mistrza Polski chcą się bić o złoto w sezonie 2017. To oczywiście wymusiło pewną koncepcję działania. Idealnie pasował do niej Piotr Pawlicki, ale Sparta nie chciała robić tego transferu na siłę. Zawodnik wysłuchał co może mu zaproponować klub, bynajmniej nie finanse były tu najbardziej istotne, i miał podjąć decyzję. Jak wiemy wybrał Unię.