Cash Broker Stal Gorzów odniosła kolejne z rzędu zwycięstwo na własnym torze. Zespół z miasta nad Wartą w pokonanym polu zostawił tym razem odwiecznego rywala, Falubaz Zielona Góra. Każdy z miejscowych żużlowców dorzucił swoją cegiełkę do cennego triumfu.

Trener „żółto-niebieskich”, Stanisław Chomski po spotkaniu był bardzo zadowolony z postawy swoich zawodników. Kibiców może martwić kolejny niepewny występ Linusa Sundstroema, który od początku sezonu nie może znaleźć właściwego rytmu i punktuje raz lepiej, a raz gorzej. - Na pewno nie zadowala to ani mnie ani jego.  On pracuje bardzo mocno nad sobą w każdej sferze. Każdy z tych zawodników czuje oddech za swoimi plecami. Na pewno Grzegorz Walasek nie doszedł do zespołu na marne, ponieważ wypadł nam kluczowy zawodnik i Grzegorz jest pełnoprawnym zawodnikiem. Zmiany będą. Kto nie pojedzie zastanowimy się dopiero jak Martin Vaculik wróci na tor. Też chciałem w jakiś sposób Linusa zbudować, bo jest zawodnikiem w stu procentach anglojęzycznym i zawsze jest najkrócej z nami jeśli chodzi o przebywanie, z racji wielu występów w ligach zagranicznych. Dostał szansę w biegu czternastym. Trochę błędów na pewno popełnił i był niezadowolony. Pierwsze trzy biegi uważam za dobre w jego wykonaniu. Są to ważne punkty, ponieważ ktoś musi wygrać, a ktoś musi przegrać – przekazał popularny „Stanley”.

Szwed oraz Rafał Karczmarz w niedzielnej potyczce zdobyli tyle samo punktów. Ponieważ obaj mieli równą ilość oczek, szkoleniowiec musiał desygnować któregoś z nich do biegu czternastego. Wybór padł na 27-latka urodzonego w Aveście. Czym kierował się trener gorzowskiej drużyny? – Linus jest zawodnikiem, który ma prawo być docenionym. Obaj mieli równą ilość punktów. Serce podpowiadało, aby pojechał Rafał Karczmarz ale porozmawiałem z nim i odpuścił bieg koledze. Uważam, że trzeba budować Rafała ale muszę też patrzeć w przyszłość, ponieważ w pewnym momencie będę musiał skreślić jednego zawodnika z podstawowego składu. To jest zespół, który musi się rozumieć.

Żużlowcy Cash Broker Stali Gorzów od początku potyczki sprawiali bardzo dobre wrażenie. Gołym okiem było widać, że pasują im warunki torowe. Udowodnili to pokonując rywali z Zielonej Góry różnicą czternastu punktów. - Przygotowanie toru by zadowoleni z niego byli zawodnicy i komisarz nie jest prostą sprawą. Uważam, że zdaliśmy egzamin i wyciągnęliśmy wnioski, ponieważ w drugiej fazie meczu nadawaliśmy ton i biegów nie przegrywaliśmy. Fajnie, że ratujemy ten okres, gdzie brakuje nam Martina. Ale nie myślmy tak, że jak przyjdzie Martin to będziemy dream teamem nie do pokonania. Inni też patrzą jak się u nas jeździ, wyciągają wnioski i analizują. Przed nami dopiero najtrudniejsze mecze – zakończył 61-latek.