Osiem, maksymalnie dziewięć milionów złotych, tyle będzie wynosił budżet KS Toruń w przyszłym sezonie. Jeśli porównamy to z kasą jaką miał klub w erze miliardera Romana Karkosika (w minionym sezonie 14 mln zł) to te prognozy wielkiego wrażenia nie robią.

Jednak Karkosika już nie ma i obecna ekipa rządząca próbuje się odnaleźć w nowych realiach. - Walczymy, jeździmy po małych firmach, które kiedyś były siłą budżetu – przyznaje Jacek Gajewski, menedżer KS Toruń, bo też kiedyś Toruń miał z drobnych sponsorów blisko 2 mln zł. Jest szansa, że teraz będzie podobnie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że klub podpisze nawet 100 umów z firmami, których przedstawiciele pojawiali się na spotkaniu, na którym KS Toruń prezentował swoją ofertę dla sponsorów. Jeśli tak się stanie to zebranie 2 mln zł z małych firm nie będzie wielkim problemem.

Poważny zastrzyk do przyszłorocznego budżetu mają też stanowić dochody z Grand Prix. W Toruniu liczą na 1,5 mln zł. Patrząc na szaleństwo biletowe związane z rundą GP na Stadionie Narodowym można powiedzieć, że nadzieje są jak najbardziej uzasadnione. Z drugiej strony Lotto Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland to jednak inauguracja cyklu. W dodatku ceny wejściówek są niezwykle atrakcyjne. Najtańsza kosztuje 49, a najdroższa 99 złotych. Bilety na turniej na Motoarenie będą droższe, bo stadion jest mniejszy i organizator chcąc sobie zapewnić zysk nie będą mogli sobie pozwolić na taki sam ruch jak Warszawa. - Jednak mamy swoje atuty – stwierdza Gajewski. - Przerwa czasowa między Warszawą i Toruniem jest dosyć duża, poza tym mamy ostatnią europejską rundę a to też jest pewien atut – dodaje działacz.

Poza zbudowaniem sieci małych firm i dochodami z Grand Prix klub może liczyć na to, że do budżetu wpłyną środki pochodzące ze sprzedaży biletów i karnetów, pieniądze z Ekstraligi Żużlowej (z praw telewizyjnych i od sponsora tytularnego) oraz dotacja z miasta. KS Toruń chce też sprzedać prawo do nazwy. Cena wywoławcza wynosi 800 tysięcy złotych.