Włodarze Betard Sparty Wrocław nie zgadzają się z karą zawieszenia jaką Komisja Orzekająca Ligi nałożyła na wrocławian po meczu z Truly.work Stalą Gorzów. Przypomnijmy, że ukarani zostali szkoleniowiec Dariusz Śledź, kierownik drużyny oraz toromistrz.

Niedzielny mecz z MrGarden GKM-em Grudziądz miał być jednym z trzech, w których wrocławianie będa musieli radzić sobie bez trenera Dariusza Śledzia. Został on co prawda zawieszony przez PGE Ekstraligę za nieprawidłowości w sposobie przygotowanie nawierzchni, ale rzecz w tym, że działacze nie ukarali go zakazem wstępu do parku maszyn. Wystarczy, że na mecz założy koszulkę z innym napisem niż "trener" i nie odczuje kary.  - Cieszę się, że nie zabraknie go z nami w parku maszyn. Umówiliśmy się nawet, że będzie moim mechanikiem. Świetnie, że będę miał tak doświadczonego specjalistę - śmieje się Maciej Janowski.

W klubie wciąż nie mogą pogodzić się z karą, bo słusznie uważają, że ich tor jest zdecydowanie najlepszym do ścigania w Polsce. W tym roku widzowie oglądają we Wrocławiu średnio aż 22 mijanki na mecz, co daje pierwsze miejsce wśród torów ekstraligowych. Na drugiej pozycji jest tor w Lesznie (14 mijanek), a zamyka tą klasyfikacje Gorzów Wlkp. (6 mijanek). - Moim zdaniem tor należy do najlepszych do jazdy w Europie. Może rzeczywiście zewnętrzna jest nieco bardziej przyczepna, ale wszystko po to, aby kibice oglądali emocjonującą walkę. Przecież tak szykuje się tory na całym świecie! Myślę, że cała afera to czepianie się na siłę - mówi 28-latek Janowski, lider wrocławian.