Antonio Lindbaeck wczoraj uzgodnił warunki kontraktu z zespołem ROW Rybnik. Jednak w Rybniku są problemy finansowe i menadżer zespołu Dariusz Momot, tego nie ukrywa. Po słabym sezonie ligowym, klub zakończył rozgrywki na meczach barażowych, ale już zaczyna myśleć o przyszłorocznych rozgrywkach.

Z obecnego składu działacze chcieliby, aby zostali Daniel Nermark, Ronnie Jamroży, Andriej Karpow oraz Rafał Fleger. Dzięki znajomości syna menadżera rybnickiego zespołu, który jest mechanikiem Antonio Lindbaecka faktem stał się powrót do zespołu ze Śląska Toninho, który w 2008 roku reprezentował barwy tego zespołu, gdzie był wypożyczony z Włókniarza Częstochowa.

- Nie muszę przekonywać że zawodnik z Grand Prix na pewno by nam się przydał. "Toninho" gwarantuje jazdę na wysokim poziomie. Wszystko rozbija się o pieniądze a my chcemy być wiarygodnym partnerem. Nie mamy sponsora strategicznego. Przeżywamy ciężki okres, wierzyciele domagają się spłaty zaległości - mówi Dariusz Momot, który prowadził także wstępne rozmowy z innymi zawodnikami, którzy startowali w przeszłości z Rekinem na plastronie. A byli to Roman Poważny oraz Roman Chromik. 

- Z miasta słyszmy głosy, że pora zrobić żużel na dobrym poziomie. Ale to się wiąże z przeznaczeniem przez samorząd większych pieniędzy na sport kwalifikowany. Zobaczymy, co będzie po wyborach. Dobry skład jestem w stanie zbudować w moment. Cztery telefony i po sprawie, tylko trzeba wiedzieć, na czym się stoi. - przyznaje menadżer zespołu. - Straciłem za dużo zdrowia, szargano moje nazwisko. Fajnie byłoby, żeby trenerem został Antek Skupień, ale nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte - mówi Momot. Sam ma zamiar zająć się teraz wyłącznie pełnieniem funkcji Dyrektora sportowego zespołu KS ROW Rybnik.