Jan Krzystyniak przez dwa sezony był jednym z liderów Unii Leszno zanim w 1989 roku przeniósł się do zespołu Stali Rzeszów. Krzystyniak w przeszłości był również trenerem Unistów, zanim na staniowisku szkoleniowca nie zastąpił go Zbigniew Jąder. Wczoraj nowa ekipa wychowanka Falubazu Zielona Góra Włókniarz Częstochowa sromotnie przegrała w Lesznie różnicą aż trzydziestu oczek.

Jak przyznaje sam trener Włókniarzy, on, jak i jego zawodnicy byli przygotowani na twardy bój o każdy najmniejszy punkt na bardzo gorącym terenie w Lesznie - Spodziewaliśmy się tego, co było. Znaliśmy wartość tego zespołu. Super jazda Unii w Gorzowie. Co prawda porażka minimalną ilością punktów, ale uważam, że to był przypadek. Wczoraj pogrom zespołu wrocławskiego, także wiedzieliśmy, co nas tutaj czeka - mówi Jan Krzystyniak.

Mimo wszystko były zawodnik Falubazu i Unii Leszno oczekiwał lepszej postawy swoich podopiecznych, którzy łącznie zgromadzili tylko piętnaście punktów więcej niż to, co im się regulaminowo należało - Po cichu liczyłem, że jeśli zespół zdobędzie trzydzieści pięć- trzydzieści siedem punktów to będzie to do przyjęcia. Zdobyliśmy ich tylko trzydzieści. Co mogę powiedzieć? Włókniarz mimo wysokiej średniej wiekowej jest drużyną niedoświadczoną. Bridger, Davidsson, Woffinden. Oni z meczu na mecz będą jeździli coraz lepiej. Potrzeba im dużej ilości meczy, aby załapali formę - dodaje.

Usprawiedliwieniem dla słabej dyspozycji zespołu nie jest również leszczyński tor - W Lesznie od kilkudziesięciu lat jeździ się tak samo. Doświadczeni zawodnicy wiedzą, jak pokonywać leszczyński tor. Ci młodsi wysłuchali moich uwag, no ale wyszło, jak wyszło - zakończył.