W ubiegłym roku bydgoski klub zaciągnął kredyt w banku na kwotę ponad 2 mln złotych. W grudniu powinien spłacić jego pierwszą ratę. Niestety, w budżecie Polonii brakuje pieniędzy na ten cel. Co w takiej sytuacji zrobią włodarze klubu? Niewykluczone, iż zaciągnięty kredyt będzie musiało spłacać miasto.

Bydgoski klub w tym roku mógł borykać się z kłopotami finansowymi. Frekwencja na meczach w Bydgoszczy była niska, przez co wpływy z biletów do klubowej klasy również nie były duże. Ponadto przez słabą dyspozycję drużyny, Polonia tegoroczne rozgrywki zakończyła już w sierpniu i to z degradacją do pierwszej ligi. Wszystko to z pewnością miało duży, negatywny wpływ na obecny budżet klubu. 

- Być może nie zarobiliśmy tyle, ile trzeba, żeby zapłacić. Jedna z wersji planu naprawczego mówi o tym, aby przełożyć tę spłatę na przyszły rok. Ale to nie są fakty, tylko gdybanie, bo budżet nie jest do końca rozliczony i nie możemy mówić o konkretnych liczbach - powiedział Jarosław Deresiński na łamach "Gazety Wyborczej".

Polonia musiała zaciągnąć kredyt, aby uregulować wcześniejszy dług. Żyrantem tego kredytu zostało miasto, na co przystali radni. Dlatego też, jeżeli bank nie zgodzi się na przełożenie spłaty pierwszej raty na przyszły rok, zapłacić będzie musiało właśnie miasto. Dodajmy, iż kredyt został zaciągnięty na trzy lata.

Jeżeli klub i tak popadł w długi to pojawia się pytanie, czy warto było podejmować decyzję o poddaniu ekstraligi i jazdę w ostatnich meczach rundy zasadniczej bez Amerykanina Grega Hancocka? - Klub nie powiększył posiadanego długu - krótko ucina wszelkie spekulacje, a zarazem broni swojej decyzji prezes bydgoskiego klubu.