Dobrze rozpoczął wczorajszy mecz w Częstochowie Krzysztof Kasprzak, który zdecydowanie wygrał dwa pierwsze swoje biegi. Zawodnik eSpeedway Team żałował po meczu, że doszło do tego spotkania i dziwi się jak można było zbronować tor przed zawodami, kiedy prognozy pogody zapowiadały deszcz.

- Niedobrze, że te zawody się rozpoczęły. Rozmawiałem przed meczem z Peterem Karlssonem i Rune Holtą i sami mówili, że nie ma sensu jechać w takich warunkach. Przez cały mecz dolewało z nieba do tego już namokniętego toru. W pierwszym biegu juniorskim doszło do pierwszego upadku i była interwencja działaczy u sędziego, który powiedział, że to juniorzy, dlatego doszło do upadku. Mój występ był dobry dopóki jechałem z wewnętrznych pól. W ostatnim starcie było dobrze i prowadziłem, ale doszło do upadku i zawody zakończono. Szkoda, że tak kończy się ten mecz. Mam nadzieję, że zawodnikom nic się nie stało – mówi Krzysztof Kasprzak.

Zawodnik Jaskółek liczy, że w rewanżu odrobią straty z meczu w Częstochowie i trzy punkty pozostaną w Tarnowie. - Mamy w tym sezonie ogromnego pecha z pogodą. Na osiem meczy, chyba sześć pojechaliśmy w deszczu lub po opadach. W takich zawodach o wszystkim decyduje start. W Częstochowie było bardzo przyczepnie i dziwi mnie trochę przygotowanie tego toru. Wszyscy wiedzieliśmy, że będą opady deszczu, a gospodarze bronowali tor w południe. Nie rozumiem tego, ale widocznie tak musi być, że wynik jest ważniejszy od zdrowia zawodników. Łatwiej się decyduje o tym nie siedząc na motocyklu. Za dwa tygodnie rewanż na naszym torze i nie widzę innego rozwiązania jak zwycięstwo za trzy punkty – zakończył.