W niedzielę, w zaległym spotkaniu pierwszoligowych zmagań Start Gniezno pokonał na swoim torze Lokomotiv Daugavpils 53:37. Goście przybyli z dalekiej Łotwy w zaledwie sześcioosobowym składzie. Do pierwszej stolicy Polski nie dotarł m.in. Joonas Kylmäkorpi. Absencję Fina tłumaczył szkoleniowiec drużyny Nikołaj Kokin.

Reprezentant Lokomotivu Daugavpils w trwającym sezonie broni wywalczonego przed rokiem tytułu Indywidualnego Mistrza Świata, który wywalczył na długim torze. Fin w sobotę walczył w trzeciej odsłonie tegorocznego cyklu Grand Prix, która odbyła się w ojczyźnie zawodnika, w mieście w Forssa. Ostatecznie Joonas Kylmäkorpi zwyciężył w zawodach i w klasyfikacji generalnej zmagań prowadzi.

Tuż przed prezentacją publiczność została poinformowana, że zawodnik jest dopiero w drodze do Gniezna i spotkanie rozpocznie się bez niego. Jednocześnie szkoleniowiec gości zapewniał, że jego podopieczny na pewno pojawi się na stadionie. Niestety tak się nie stało. - Szkoda, że Joonas nie dotarł dziś do Gniezna - komentował po meczu Nikołaj Kokin. - Nadal jest on naszym zawodnikiem i będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu na kolejne spotkania. Czekają nas już tylko dwa mecze - dodał. 

Łotysze rozegrają w trwającym sezonie zaledwie dwa pojedynki. Przedsezonowy cel, czyli utrzymanie zespołu w lidze został zrealizowany. Wydaje się zatem, że kończące rozgrywki zmagania nie mają dla zespołu z Daugavpils większego znaczenia. Trener drużyny zamierza jednak korzystać z najsilniejszego zestawienia. W ten sposób chce odwdzięczyć się kibicom, którzy przez cały sezon dopingowali jego drużynę. - Z Poznaniem i z Bydgoszczą być może Joonas wystartuje. Nie możemy już walczyć o miejsce w pierwszej czwórce. Spadek też nam nie grozi, ale dwa mecze, które teraz nas czekają rozegramy przed własną publicznością. Trzeba wygrwać mecze na swoim torze i podziękować naszym kibicom - zakończył opiekun łotewskiego zespołu.