Nie tak miał wyglądać półfinał Drużynowego Pucharu Świata, który odbył się sobotniego wieczoru w Gnieźnie. Polska reprezentacja z powodu kontuzji Jarosława Hampela przez całe zawody musiała radzić sobie w trójkę. Marek Cieślak po zawodach potwierdził, że w barażu w Vojens zastąpi go Krzysztof Buczkowski.

Trzeba jednak przyznać, że Polacy pokazali do końca niesamowitą wolę walki i z kompletną reprezentacją Szwecji przegrali różnicą zaledwie czterech oczek. Była zatem szansa, aby bezpośredni awans do finału wywalczyć w mocno okrojonym składzie. - Muszę pochwalić naszych zawodników, że mimo straty kapitana drużyny, wszyscy walczyli do końca i odjechali świetne zawody. W trójkę ciężko jest wygrać dlatego, że pięć zer musimy od razu dopisać. Gdyby ta kontuzja przytrafiłaby się później, w trzeciej serii bądź czwartej, to poradzilibyśmy sobie, a tak trudno. Mogę tylko pogratulować drużynie szwedzkiej. Dzisiaj byliśmy bardzo nieszczęśliwi z powodu kontuzji Jarosława Hampela, ale prawdopodobnie trenując, bądź jeżdżąc w barażach, zdobędziemy na tyle doświadczenia, że uzyskamy awans do finału i to nam pozwoli zawalczyć w finale  - mówił bezpośrednio po zakończonym finale trener polskiej kadry, Marek Cieślak.

Najważniejszą jednak dla wszystkich sprawą po zawodach nie był z pewnością brak bezpośredniego awansu do finału Drużynowego Pucharu Świata, a stan zdrowia kapitana polskiej reprezentacji, Jarosława Hampela. – Oczywiście teraz martwimy się tylko o stan zdrowia Jarka. Te wszystkie inne sprawy schodzą na dalszy plan. Jedziemy do szpitala i tam zobaczyć się z Jarkiem. No cóż, taki ten sport jest…

Trójka pozostałych w walce zawodników spisała się i tak bardzo dobrze i do bezpośredniego awansu zabrakło naprawdę niewiele. Teraz należy ponownie stanąć do boju w czwórkę w barażu. Miejsce kontuzjowanego lidera polskiej kadry zajmie ten, który dotychczas pełnił funkcję rezerwowego, czyli Krzysztof Buczkowski. – Na pewno Jarka zastąpi Krzysztof Buczkowski. On dobrze jeździ. Bo Piotrek Pawlicki, to tak jak rozmawiałem z panem psychologiem z Leszna, to nie będzie się jeszcze nadawał do jeżdżenia - dodał polski selekcjoner.

Plany i założenia były inne - w Vojens polska kadra miała stawić się na piątkowym treningu, by przygotowywać się do finału. Trzeba będzie jednak odpowiednio przygotować się już do turnieju barażowego. Mogłoby się wydawać, że niestety trzeba będzie mocno się napracować, aby wywalczyć awans na duńskiej ziemi dopiero w czwartek. – Zobaczymy jeszcze, czy „niestety” - dorzucił krótko na koniec Marek Cieślak.