Za oknami wprawdzie odwilż i śniegi stopniały, ale do rozpoczęcia nowego sezonu żużlowego wciąż bardzo daleko. Drużyny kończą kompletowanie składów, planują sparingi, poszukują sponsorów oraz domykają budżety. Nie inaczej jest w częstochowskim Włókniarzu. O tym i o innych sprawach rozmawiamy z rzecznikiem prasowym klubu spod Jasnej Góry - Michałem Świącikiem.

Na początek pytając najprościej: co słychać we Włókniarzu? Jak zawodnicy przygotowują się do nowego sezonu?
- Działamy, jak wiadomo jest teraz martwy okres. Młodzi zawodnicy Stowarzyszenia już trenują, szykują się do obozu w Zakopanem, w bardzo dobrym ośrodku. Seniorzy natomiast przygotowują się indywidualnie, w dzisiejszych czasach jest to normalne. Mark Loram przed sezonem, w którym zdobył mistrzostwo świata chodził po dachach i układał dachówkę. Rozmawiałem dziś ( 14.01 ) z Rafałem Szombierskim, stara się on przygotowywać jeszcze lepiej jak w poprzednim, tak udanym dla niego sezonie. Zawodnicy zagraniczni przygotowują się u siebie.

Czy klub planuje zorganizować przed sezonem prezentację drużyny?
- Tak, przygotowujemy się do tego. Termin nie jest jeszcze sprecyzowany, ale chcemy, aby odbyła się ona na początku lutego, w hali Polonia, tak jak przed laty. Chcemy też zorganizować zawody kartingowe dla środowiska żużlowego w Częstochowie. Prowadzone są już rozmowy z właścicielem toru kartingowego na ulicy 1 maja. Chcielibyśmy zorganizować całodniową imprezę żużlową, którą poprowadziłby Irek Bieleninik. Mamy pomysł zebrać całe nasze środowisko żużlowe, skompletować drużyny zawodników z lat 50-tych, 60-tych, 70-tych, 80-tych, 90-tych, ponadto byłaby drużyna kibiców oraz sponsorów, połączylibyśmy to oczywiście z innymi atrakcjami. Rozmawiamy z Jonasem Davidssonem, Lewisem Bridgerem, Januszem Kołodziejem, Robertem Miśkowiakiem, aby gościnnie przyjechali do Częstochowy na te zawody. Myślę, że taki pomysł byłby dobrze odebrany przez kibiców. Chcielibyśmy to zorganizować wspólnie z telewizją „Czewa TV”. Pierwszą naszą wspólną inicjatywą była już impreza charytatywna dla Kamila Cieślara. Impreza została dobrze rozreklamowana i liczba kibiców przerosła nasze oczekiwania, przez co nie wszyscy mogli zmieścić się w lokalu Carpe Diem. Chcemy pójść za ciosem i zrobić ten turniej dla kibiców właśnie w momencie kiedy nie ma możliwości przeprowadzenia zawodów na torze żużlowym. Sądzę, iż byłoby to dobrą zabawą dla kibiców móc ujrzeć w tych kartingowych zmaganiach Rafała Szombierskiego, Sławka Drabika, Sebastiana Ułamka, Witka Jastrzębskiego, Dariusza Biedę, Józefa Kafla. Będziemy chcieli też namówić do udziału w tym ściganiu pana Rurarza, mimo zaawansowanego już wieku.

Który z młodych zawodników Włókniarza najbardziej rokuje na przyszłość?
- Moim zdaniem bardzo fajnie zapowiada się Artur Czaja. Był moim cichym faworytem od początku kiedy pojawił się w Częstochowie, to bardzo spokojny, ułożony chłopak, który traktuje żużel z wielką pasją. Mieszka pod Tarnowskimi Górami. Na początku zastanawiał się, który klub wybrać: Rybnik czy Częstochowę. Padło na Włókniarza. Po pierwszych jazdach miał zdecydować się, czy wybiera żużel, czy idzie w stronę crossu. Oddał się żużlowi i to do tego stopnia, że kiedy zimą rodzice namawiają go na wyjazd do Egiptu, on woli pojechać na tor do Darka Głębockiego, który wprawdzie jest zmrożony, ale wyczyszczony i kręci treningowe kółka. Jest zawodnikiem, któremu bardzo się chce, a jeśli w parze z tym idą jeszcze odpowiednie środki finansowe do uprawiana tego sportu, to wszystko powinno zmierzać we właściwym kierunku. Oczywiście nie skreślam też Marcina Bubla, Dawida Bąka czy Rafała Malczewskiego, którzy także mieli biegi, w których zaprezentowali się bardzo korzystnie. Szczególnie Malczewski imponuje niezwykła odwagą, wchodzi nie patrząc czy jest 10 centymetrów czy metr przerwy od bandy. On też jest dla mnie cichym faworytem.

Artur Czaja ma ważny kontrakt tylko na sezon 2011. Czy nie ma obaw, iż kiedy rozwinie swój talent odejdzie do klubu, który zaoferuje lepsze warunki finansowe, a Włókniarz zostanie z niczym?
- Ja bym się nie obawiał o to, ponieważ Artur traktuje żużel jako ogromne hobby, posiada spore środki finansowe i zarabiania pieniędzy w tym sporcie nie traktuje priorytetowo. To u nas wychował się na żużlu i uważam, iż zawsze będzie za to wdzięczny. Powątpiewam, aby za rok odszedł gdzieś tylko z powodu lepszej oferty finansowej, a jeśli by tak było to przewróciłoby mi to pewne ideały do góry nogami. Uważam, iż Artur i jego rodzina nie są ludźmi, którzy muszą podpisywać długoletni kontrakt, mogą go przedłużać co sezon.

Z niektórych źródeł można było usłyszeć pogłoski o chęci startów we Włókniarzu przez braci Pawlickich. Na ile było to prawdą? Z jakimi młodzieżowcami pertraktował Włókniarz?
- Byłem jednym z pierwszych, którzy wiedzieli, iż bracia Pawliccy nie będą jeździć w Ekstralidze. Dowiedziałem się tego od prezesa Unii – Józefa Dworakowskiego na spotkaniu klubów Speedway Ekstraligi w Warszawie, także nie było takiego tematu. Jazda w Ekstralidze z zastrzeżeniem, że nie mogą wystąpić w meczach przeciwko Unii też byłaby niesportowa. Nie braliśmy tego pod uwagę. Co do innych juniorów to pojawiały się takie propozycje, ale moje osobiste zdanie w tej sprawie jest takie, iż dobrze byłoby dać w końcu szansę naszym juniorom częstochowskim. Prezes Maślanka ma z tym bardzo duży ból głowy, ponieważ jeśli podpisze kontrakt przykładowo z Marcelem Kajzerem, którego KSM idealnie współgrałby z Woffindenem to część kibiców znów wytknie mu, iż nie stawia na swoich, posypią się gromy, jeśli z kolei będą zawodzić odezwą się głosy, iż trzeba było sprowadzić solidnego juniora z zewnątrz i koło się zamyka. Był również temat pozyskania do Częstochowy Kacpra Gomólskiego na zasadzie wymiany za Tai’a Woffindena ze Startem Gniezno. Tai mimo słabego sezonu miał dość duże wymagania finansowe i myślę, ze czas to głośno powiedzieć. Woffinden nie chce jeździć za darmo.

Co powiedziałby pan o nowych twarzach w Częstochowie?
- Patrick Hougaard jest to zawodnik częściowo niespełniony, leżą w nim spore pokłady. Możemy mieć z niego pociechę. Bracia Łagutowie myślę, iż są to zawodnicy doskonale znani kibicom. Artiom zakwalifikował się w tym roku do cyklu Grand Prix. Staramy się temu zawodnikowi załatwić kontrakt w lidze czeskiej w Slanach, mógłby dzięki temu zapoznać się z praskim torem przed występem w Grand Prix właśnie, aby mógł się do niego lepiej przygotować.

Kiedy rozstrzygnięta zostanie kwestia obsady pozycji trenera?
- W tej chwili najbliżej Częstochowy jest Jan Krzystyniak. Zainteresowani jesteśmy także kandydaturą naszego byłego trenera - Grzegorza Dzikowskiego, zna on rosyjski, zna braci Łagutów. Ponadto sam do nas zgłosił się Janusz Stachyra, którego ja osobiście uważam za człowieka bardzo poważnie podchodzącego do pracy z zawodnikami. Wykształcił on niezłych zawodników w Rzeszowie, jak choćby Dawida Lamparta. Swojego syna Dawida też prowadzi w bardzo profesjonalny sposób, mimo ograniczonych możliwości finansowych w minionym sezonie zakwalifikował on się do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski oraz Złotego Kasku. Wyniósł zapewne profesjonalizm z domu, gdyż w połowie lat dziewięćdziesiątych Janusz był jednym z pierwszych zawodników, którzy w tygodniu poprzedzającym mecz przyjeżdżali na stadion, sprawdzali ustawienia motocykli. Charakterem jest on bardzo podobny do Marka Cieślaka, był jednym z autorów mistrzostwa Polski w 1996 roku. Znany jest z tego, że prowadzi zawodników silną ręka i być może nadszedł czas, aby w częstochowskim parku maszyn przestali rządzić zawodnicy, a decydujący głos miał trener. Janek Krzystyniak to jest bardzo fajny facet, ale czasem jest za grzeczny w stosunku do zawodników, przez co próbują mu wchodzić na głowę.

Proszę o krótki komentarz odnośnie sparingowych planów Włókniarza.
- W tym roku zmierzymy się nieco z innymi rywalami niż w ostatnich latach. Pojedziemy do Gniezna, do Grudziądza. Może ta zmiana będzie dobrą wróżbą, ponieważ w ostatnich sezonach sparowaliśmy się z tymi samymi rywalami, najczęściej z Unią Tarnów i rozpoczynaliśmy rozgrywki ligowe słabo, może teraz się to zmieni. Rozważamy też możliwość rozegrania w Częstochowie jeszcze przed tymi sparingami turnieju, który być może byłby w ogóle pierwszymi zawodami żużlowymi w Polsce w 2011 roku. Zaprosilibyśmy m.in. naszych byłych zawodników: Sławka Drabika, Borysa Miturskiego. Uważam, że byłoby to bardzo dobre dla kibiców, byłoby też pewną rekompensatą za nierozegrany Memoriał na koniec tamtego sezonu.

Na koniec proszę powiedzieć jak na tę chwilę wygląda sprawa pozyskania sponsora tytularnego dla częstochowskich żużlowców?
- Ze sponsorami rozmawia się bardzo ciężko. Proszę mi wierzyć, że prezes Maślanka poświęca na to naprawdę dużo czasu, szuka sponsorów, nie tylko w Częstochowie, choć to Częstochowa jest dla nas rynkiem najbardziej wartościowym, to bardzo trudno tu znaleźć sponsora tytularnego. Na razie nie mogę zdradzać nazw firm, ale są rozmowy z dużymi firmami. Jest kryzys, ale w kryzysie też bardzo ważna jest reklama. Nie ma lepszej i tańszej reklamy w obecnych czasach niż reklamowanie swojej firmy podczas transmisji sportowych. Doceniamy każdego z naszych pomniejszych sponsorów. Nie jest to wariant leszczyński, gdzie mniejsza firma rolnicza jest w stanie przekazać 1,5 miliona złotych na sezon. U nas jeśli jakiś sponsor przekazuje 50 tysięcy złotych to jest już naprawdę super. Mamy nadzieję, że tych najmniejszych sponsorów będzie jak najwięcej, których koziołki reklamowe rozstawiane podczas meczów na murawie są naprawdę silnym nośnikiem reklamowym. Kibic będzie wolał kupić produkt w firmie, która wspiera jego klub zamiast w innej.

Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Dziękuję również.