W pierwszym spotkaniu barażowym o prawo startów w Speedway Ekstralidze Start Gniezno uległ na swoim torze drużynie Włókniarza Częstochowa. Liderem gnieźnieńskiej ekipy był Mirosław Jabłoński, który po spotkaniu nie krył żalu do sporej częsci kibiców. Zdaniem zawodnika to oni wywierali presję, by w meczu nie startował jego brat - Krzysztof.

- Tor był bardzo ciężki i trzeba było mieć końskie zdrowie, żeby na nim jechać. Swój występ mogę podsumować bardzo dobrze. Niestety przegraliśmy i musimy jechać dalej – komentował po spotkaniu Mirosław.

W spotkaniu barażowym zabrakło drugiego z braci Jabłoński – Krzysztofa. Za kapitana czerwono-czarnych stosowane było zastępstwo zawodnika. Z decyzją tą nie mógł pogodzić się Mirosław. - Szkoda, że zabrakło mojego brata. Można powiedzieć, że jest to decyzja kibiców, którzy wymusili to na działaczach mówiąc, że nie przyjdą na mecz. Szkoda, że tak się stało, bo sądzę, że brat pomógłby nam w walce o punkty z częstochowskim Włókniarzem – mówił rozgoryczony.

Niedzielne spotkanie przyciągnęło na trybuny sporą rzeszę kibiców, którzy pomimo złego wyniku, przez całe spotkanie dopingowali swoich ulubieńców. - Chciałbym podziękować wszystkim sponsorom i kibicom, którzy co mecz przychodzą na stadion i nas dopingują, co mecz, nawet jeśli przegrywamy. Gorzkie słowa są skierowane do tych, którzy nie potrafią zrozumieć idei sportu. Obawiam się, że oni moich słów nie zrozumieją – dodał.

Koniec sezonu żużlowego zbliża się wielkimi krokami. Przed nami zimowe okienko transferowe, które pozwala na zmianę barw klubowych.  Jakie plany ma młodszy z braci? - Na razie jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić o przyszłorocznym sezonie – zakończył zawodnik.