Niels Kristian Iversen w fantastyczny sposób rozpoczął tegoroczny sezon. Duńczyk w czwartkowym memoriale Boba Kilbyego sięgnął bowiem po wygraną. W finale tejże imprezy wyższość Puka musiał uznać brytyjski duet Tai Woffiden - Scott Nicholls, a także jego krajan, Hans Andersen, który zajmował pierwszą lokatę po rundzie zasadniczej tejże imprezy.

Na półmetku zawodów wydawało się, że murowanym kandydatem do zwycięstwa jest właśnie Andersen. Duńczyk imponowal skutecznością wyjść spod taśmy maszyny startowej. Poza tym w bezpośrednich pojedynkach w każdym poprzednim wyścigu wygrał ze wspomnianą wyżej trójką. Finałowa gonitwa turnieju zakończyła się jednak inaczej. Dlaczego? Tuż po starcie z zewnętrznego pola Andersen nie zdołał założyć pozostałych uczestników biegu i w efekcie został wywieziony przez Tajskiego pod bandę. Puk wykorzystał to zamieszanie i wysforował się na czoło stawki.

- Czwartkowe ściganie zacząłem dosyć ospale. Na szczęście, z biegu na bieg coraz bardziej się rozkręcałem. Bardzo się cieszę z wygranej w tej imprezie, to zawsze wspaniały powód do radości. Z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie ligowego sezonu na Wyspach. Mój zespół, King's Lynn Stars, wydaje się być bardzo dobrze przygotowany do tegorocznych rozgrywek - powiedział Niels Kristian Iversen. 

Przed startem w lidze w Wielkiej Brytanii przed Pukiem turniej cyklu Grand Prix. Duńczyk już w niedzielę planuje lot do Nowej Zelandii, aby przed zawodami mieć parę dni na aklimatyzację w Auckland. - Do Nowej Zelandii wybieram się w niedzielę. To będzie ogromne wyzwanie.