W sobotę odbyło się walne zgromadzenie członków GKS Wybrzeże, ale nie przyniosło ono żadnych konkretów. Sytuacja w gdańskim żużlu nadal jest patowa. Do planowego rozpoczęcia sezonu żużlowego pozostał niewiele ponad miesiąc, a kibice w Gdańsku nadal nie wiedzą, czy zobaczą w akcji swoją drużynę.Niedawno wydawało się, że w II lidze wystartuje GKŻ Wybrzeże. Nowe stowarzyszenie porozumiało się z Grupą Lotos i czekało na oficjalne zatwierdzenie budżetu. Tymczasem opcję I-ligową Gerarda Sikory i Zenona Plecha poparł poseł PiS Jacek Kurski i Lotos zaczął się wahać, który wariant poprzeć. Lotos ciągle nie podjął jeszcze decyzji. W tym czasie opcja I-ligowa mocno się jednak skomplikowała. Sikora i Plech mieli przejąć zarząd korporacji Gwardia-Wybrzeże, ale ta niespodziewanie podjęła decyzję o rozwiązaniu. Innym wyjściem było przejęcie starego GKS Wybrzeże. W sobotę odbyło się walne zgromadzenie, które zaproponowało Sikorze pozycję prezesa.

- Było zbyt wiele niewiadomych, dlatego zażądałem dokumentów. Dopiero jak będą miał pełną jasność, będę mógł przystąpić do działania. Na razie sytuacja prawna GKS jest mocno zagmatwana - mówi Sikora.

Walne zostało przerwane, ma zostać dokończone po 18 marca, czyli po terminie, w którym prezydium Polskiego Związku Motorowego ma zadecydować o losie Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Minister Sportu Tomasz Lipiec zakwestionował listopadowy wybór nowej GKSŻ, a tym samym wszystkie decyzje, dotyczące m.in. kształtu ligi, przez nią podjęte. Jest bardzo wiele niewiadomych, przedstawiciele GKŻ Wybrzeże liczą jednak, że to ich propozycja zwyciężyły. Nie mają pieniędzy od Lotosu, dlatego zdecydowali się wyłożyć 10 tysięcy złotych na kaucję - konieczną do przystąpienia do drugoligowych rozgrywek - z własnej kieszeni.