Betard Sparta Wrocław przegrała zaległe spotkanie 1. rundy Enea Ekstraligi z Lechmą Startem Gniezno 41:49. Pomimo przegranej, menedżer drużyny gości - Piotr Baron był zadowolony z wyniku, jaki osiągnęła jego drużyna. Jak sam uważa, prawdziwy potencjał wrocławskiej drużyny poznamy przy okazji spotkań na ich własnym obiekcie.

- Myślę, że podnieśliśmy bardzo wysoko poprzeczkę gospodarzom. Jednak Gniezno jechało dzisiaj doskonale. Mieliśmy za dużo defektów na punktowanych pozycjach i popełniliśmy mnóstwo błędów, stąd przegrana. Do jakiegoś czasu mecz był wyrównany. Potem niestety coś się zaczęło psuć i nie mogliśmy nad tym zapanować - powiedział szkoleniowiec wrocławian Piotr Baron.

Dzisiejszy wynik uzyskany przez Betard Spartę na torze w Gnieźnie jest bardzo podobny do tego, jaki był w ostatnie kolejce w Toruniu. Tam skazywanie na pogrom wrocławianie przegrali tylko 40:50. - Nadal nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaka jest tak na prawdę siła naszej drużyny. To był nasz dopiero drugi mecz w tym sezonie i zarazem drugi na wyjeździe. Myślę, że w obu spotkaniach pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Co prawda, nie wieziemy punktów do domu ale kto wie co będzie później - stwierdził Baron. - Nie da się porównać, gdzie było łatwo. W zawodowym sporcie wszędzie jest ciężko. Żużlowcy są ambitnymi sportowcami. Uważam, że to co się tu stało w niedzielę, czyli wysoka przegrana gnieźnian to tylko i wyłącznie wpadka Startu - dodał. 

Meneger klubu z Dolnego Śląska przyznał, że tor w Gnieźnie nie należy do jego ulubionych. - Ewidentnie to nie jest tor, który nam pasuje. Na swoim czujemy się, można powiedzieć, 100 procent lepiej i będziemy to chcieli jak najszybciej udowodnić  - kończy.