Piotr Świderski pechowo rozpoczął tegoroczne rozgrywki. Podczas inauguracyjnego spotkania z Caelum Stal Gorzów, Świder zaliczył groźnie wyglądający upadek. Pierwsze prognozy były dość optymistyczne, jednak później okazało się, że zawodnik Betardu Wrocław musi na jakiś czas odpocząć od żużla.

Na szczęście po kilkudniowym pobycie w szpitalu Świder wraca już do zdrowia - Wczoraj opuściłem szpital. Czuję się już co raz lepiej, najgorsze mam za sobą i powoli wracam do normalnej dyspozycji - mówi Piotr.

W najbliższą niedzielę Betard Wrocław podejmie na własnym torze Polonię Bydgoszcz. W składzie drużyny z Dolnego Śląska widnieje co prawda nazwisko Piotr Świderskiego, jednak już dziś wiemy, że nie wystąpi on w tym meczu. - Zabraknie mnie podczas pojedynku z Polonią. Potrzebuję jeszcze kilka dni na to, aby dojść do pełnej sprawności. Nie chcę ryzykować i zbyt szybko wracać na tor. Odniosłem poważny uraz i wolę mieć pewność, że wszystko jest w porządku nim ponownie usiądę na motocykl - mówi żużlowiec Betardu Wrocław.  - Nie chcę typować wyniku niedzielnego spotkania. Wierzę jednak, że koledzy dadzą z siebie wszystko i wygramy ten pojedynek - dodaje Świder.

Pod nieobecność Piotra wrocławski zespół fundował kibicom prawdziwą huśtawkę nastroju. Najpierw Betard gładko poległ na własnym torze z Unii Leszno, by dzień później odnieść wyjazdowe zwycięstwo na torze Mistrza Polski. - Taki jest urok tego sportu - mówi Piotr. - Na pewno szkoda punktów straconych na własnym torze. Unia Leszno to jednak bardzo wymagający przeciwnik, dysponuje chyba najbardziej wyrównanym składem w całej Speedway Ekstralidze. Cieszę się, że chłopaki nie załamali się po przegranej z Bykami. W meczu z Falubazem udowodnili, że stać ich na skuteczną walkę także w meczach wyjazdowych - zakończył Świderski.