Pierwszoligowy GKM Grudziądz pokonał na własnym torze w środowe popołudnie ekipę PGE Marmy Rzeszów 46:44. Trener Robert Kemipiński nie ukrywa, że póki co nie ma co wpadać w euforię, gdyż to tylko trening punktowany. Mimo wszystko, jest powód do zadowolenia.

Ekipa z Grudziądza radziła sobie m.in. bez Chrisa Harrisa oraz Scotta Nichollsa, który przebywają w Wielkiej Brytanii gdzie startują w tamtejszych rozgrywkach Elite League. Wśród gości zabrakło m.in. Nickiego Pedersena, lecz pojawił się za to Rafał Okoniewski oraz Grzegorz Walasek. Gospodarzy wspierał wychowanek Krzysztof Buczkowski oraz junior Stelmet Falubazu Zielona Góra - Patryk Dudek.

Liderem grudziądzan okazał się być Norbert Kościuch, który wywalczył osiem punktów z czterema bonusami. Tyle samo punktów uzyskał Andriej Karpow, a na pochwałę zasługuje także postawa Mateusza Rujnera, który na swoim koncie zapisał zaś pięć punktów.

- Trening punktowany jest okazją do tego, by zawodnicy przetestowali sprzęt. Tylko już nie ma czasu na wykonywanie prób motocykli, bo muszę ustalić skład na mecz. Liczę, że w czwartek nasi zawodnicy będą też wygrywać indywidualnie, bo z Marmą tej sztuki dokonali tylko Rujner, Kościuch i Karpow - tłumaczy Kempiński. - Wygranie sparingu 46:44 cieszy, ale nie możemy wpadać w euforię, jakby stało się nie wiadomo co. Należy poprawić sprzęt i walczyć o to, aby byc pierwszym na mecie. Występ Rujnera oceniam pozytywnie, ale nie chwalę na wyrost dnia przed zachodem słońca. U nas nie bylo Harrisa i Nichollsa, u nich Pedersena. Ale to my bylismy na swoim torze. Tymczasem Okoniewski wygrał sam indywidualnie więcej wyścigów niż nasi zawodnicy razem. I nad tym trzeba się zastanowić.