Miniony weekend dla Thomasa Hjelma Jonassona do udanych nie należał. Szwed w sobotę nie wywalczył awansu do przyszłorocznego cyklu Speedway Grand Prix, a dzień później jego drużyna przegrała w meczu na szczycie Drużynowych Mistrzostw I ligi.

- Po sobotnich zawodach i podróży do Polski byłem bardzo zmęczony i jakiś nieobecny w parkingu. Zawiodłem drużynę i jestem jej winny przeprosiny. Muszę szybko zapomnieć o tym weekendzie, bo końcówka sezonu zadecyduje o tym, czy wjedziemy do ekstraligi. Nie wyobrażam sobie, abyśmy wypuścili awans z rąk - mówi kapitan gdańskich żużlowców.

Tor w brytyjskim Poole Jonasson zna bardzo dobrze,startuje w barwach "Piratów" w Elite League. Start w Grand Prix Challenge był jednak dla niego całkowicie nie udany, sześć punktów sprawiło, że zawodnik Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk sklasyfikowany został dopiero na trzynastej pozycji.

- To dla mnie spory cios. Dałem się pokonać w Poole, na tak dobrze znanym sobie torze! Miałem problemy z dopasowaniem dopiero co odebranego silnika. Nie doceniłem jego mocy i dobrałem złe ustawienia. Doszliśmy z nimi do ładu dopiero na dwa ostatnie biegi, ale było już za późno żeby myśleć o miejscu na podium. Byłem niezwykle blisko realizacji swojego marzenia, ale wygląda na to, że będzie musiało ono poczekać. Zacznę od nowa za rok i będę próbował aż mi się uda. W końcu chcę kiedyś zostać mistrzem świata - mówi Thomas.

W niedzielę Jonasson zdobył dwa oczka więcej i był drugim zawodnikiem obok Krystiana Pieszczka pod względem zdobyczy punktowej. Szwed przyznał, że miał problemy z silnikiem i wcale to nie przygotowany przez grudziądzan tor sprawił mu problemy.

- Tor był świetnie przygotowany, choć kilkukrotnie musiałem zmieniać ustawienia. Miałem wrażenie, że coś niedobrego dzieje się z silnikiem, stąd dwa nieukończone biegi. Mój słaby występ i kilka punktów potraconych przez kolegów złożyły się na to, że zaserwowaliśmy sobie gorącą końcówkę sezonu, bo o ekstraligę będziemy musieli walczyć do ostatniego spotkania. Nie będzie już miejsca na błędy i musimy się upewnić, że ich już nie popełnimy. Nie wyobrażam sobie, abyśmy mieli wypuścić awans z rąk - kończy Thomas.