Oskar Ajtner-Gollob to najmłodsza postać w rodzinnym klanie. Skończył dopiero 16 lat i na żużlu jeździ od kilku miesięcy, lecz w środowisku już się mówi, że bratanek mistrza świata ma duży talent i będzie gwiazdą. - Oskar Ajtner-Gollob – zapamiętajcie to nazwisko i nauczcie się je dobrze wymawiać – mówi Władysław Gollob.

Dziadek młodego sportowca, celowo używając tych samych słów, jakie wypowiedział, gdy karierę zaczynał jego syn Tomasz. Stoimy zresztą przy boksie mistrza świata. Senior rodu relacjonuje właśnie Jerzemu Kanclerzowi – przyjacielowi z Bydgoszczy, działaczowi Polonii – swoją ostatnią rozmowę z prezesem klubu Marianem Deringiem. – Jurek, ja chcę, żeby Oskarek jeździł w Polonii, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przez dwa, trzy lata będzie siedział na ławie – wyjaśnia.

Oskar nie słyszy tych słów. Właśnie wpatruje się w motocykle wujka. Rozmawiając z nami, Junior ostrożnie dobiera słowa. Jest stremowany, skryty i najwyraźniej nie chce robić wokół siebie wielkiego zamieszania. Wyważone opinie młokosa kontrastują z entuzjastycznymi zapowiedziami seniora rodu. – Ciężko pracowałem na to, by zdobyć licencję. Pod koniec ubiegłego roku jeszcze nie potrafiłem złożyć się w łuku, ale robiłem co mi kazano, bo wiedziałem, że to jest dobre. W wyścigu egzaminacyjnym zająłem drugie miejsce – opowiada, nie zdradzając cienia emocji. Nie wspomina nawet słowem, że uzyskanie licencji po zaledwie pięciu miesiącach nauki jest dużym wyczynem. Taki postęp jest możliwy tylko w przypadku zawodników z wielkim potencjałem.

Więcej przeczytasz w piątkowym „Przeglądzie Sportowym"